Powered By Blogger

niedziela, 22 kwietnia 2012

Jak „praworządnie” utopić ODRĘ i uratować tyłek przyjaciela?


Sesyjne obserwałki Ogonka

Perspektywy, czy wizja?

Po rozpoczęciu jak zwykle punktualnie obrad Rady Miejskiej w piątek, 23 marca, do porządku obrad został dopisany projekt uchwały w sprawie rozpatrzenia skargi na działalność dyrektora Zarządu Nieruchomości Miejskich. Przewodniczący Rady Miejskiej Mariusz Grochowski (PiS) zaproponował też ujęcie w porządku obrad nierozpatrzonego na poprzedniej sesji z powodu nieobecności burmistrza Wojciecha Huczyńskiego punktu poświęconego wizji inwestycyjnego rozwoju miasta do roku 2018. Radny Jan Pikor (TRZB) zaproponował, by w nazwie tego punktu wyraz „wizja” zastąpić poprzez „perspektywy”. Zaoponował przeciw temu burmistrz Wojciech Huczyński, gdyż nie wiedział, ile będzie miał czasu na przygotowanie swojego stanowiska, bo „wizja” to całkiem coś innego niż „perspektywy”. Jan Pikor (TRZB) zaproponował by wobec tego ten temat umieścić w porządku obrad następnej sesji.
Burmistrz Wojciech Huczyński, biorąc pod uwagę fakt, że na dzisiaj nieznane jest stanowisko Unii Europejskiej w sprawie perspektywy budżetowej na lata 2014 – 2021 zaproponował, by zastanowić się też nad zmianą daty dla tej perspektywy rozwoju miasta. Radny Jan Pikor (TRZB) zwrócił uwagę, że pomocna w tej dyskusji może być strategia rozwoju Opolszczyzny, opracowana z perspektywą do 2015 roku i zaproponował też taką datę dla tego tematu. Burmistrz odpowiedział, że obecnie zakończone zostały konsultacje społeczne dotyczące strategii rozwoju Opolszczyzny i za jakiś czas będzie nowy dokument. Mariusz Grochowski (PiS) zaproponował ustalenie ostateczne nazwy dla tego tematu na spotkaniu z przewodniczącymi komisji stałych Rady Miejskiej.
Wniosek o skreślenie z porządku obrad sesji projektu uchwały w sprawie stanowiska RM wobec nieprzyznania przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji koncesji na cyfrowe nadawanie naziemne telewizji TRWAM zgłosiła Barbara Mrowiec (PO). Uzasadniała, że jest to uchwała wybitnie polityczna, przyjęta na wojewódzkim zjeździe PiS na wniosek radnego Wojciecha Komarzyńskiego i jest to przeniesienie do RM stanowiska wybitnie politycznego, a nie chciałaby, by na jej forum razić sobie wzajemnie uczucia religijne obecnych. Mariusz Grochowski (PiS) stwierdził, że na zjeździe wojewódzkim był i nic takiego Wojciech Komarzyński (PiS) nie zgłaszał. Tak podała „Panorama” reagowała Barbara Mrowiec (PO). Wniosek radnej w głosowaniu odrzucono, natomiast rozpatrzenie skargi na działalność dyrektora ZNM przyjęto.

Staronowy Plac Dworcowy

W imieniu dyrektora Rejonu Dworców Kolejowych we Wrocławiu Teresy Kalisz, informację o modernizacji brzeskiego dworca przedstawiła zarządca opolskiej grupy dworców Klaudia Grzesik. Poinformowała, że przebudowa i modernizacja dworca kosztowała ponad 4 miliony złotych, prowadzona była pod nadzorem wojewódzkiego konserwatora zabytków i obecnie prowadzone są działania, by w pełni wykorzystać ten obiekt poprzez oferowanie wolnych powierzchni do wynajęcia. Jakie były uwagi przy odbiorze dworca i co jest do poprawienia, zapytała radna Elżbieta Kużdżał (SLD). Były podczas odbioru wskazane drobne usterki, które wykonawca usunął, usłyszała w odpowiedzi. Szczególnie chodziło mi o bruk na Placu Dworcowym, bo już pod odbiorze gromadziła się tam woda, bruk jest nierówny i chciałam wiedzieć, czy nie wskazano tych usterek, kontynuowała radna. W momencie odbioru takich usterek nie stwierdzono, ale obecnie w trakcie eksploatacji pojawiły się wypłukania spoin i nierówności bruku, odpowiadała Klaudia Grzesik. Wykonawca w ramach gwarancji zostanie wezwany do usunięcia tych wad. Mieczysław Niedźwiedź (PiS) stwierdził, że w odczuciu mieszkańców bruk wygląda skandalicznie i jest gorzej, niż było przed rozpoczęciem robót. Tu obok ratusza można zobaczyć, jak powinno wyglądać wykonanie takich robót na rewitalizowanych ulicach starówki. Mieszkańców, którzy po Placu Dworcowym chodzą, denerwuje sposób wykonania i odbioru tych prac. Trudno mi się do tego odnieść, odpowiadała zarządca, ale na pewno wykonawca zostanie wezwany do poprawienia nawierzchni. Elżbieta Kużdżał (SLD) zwróciła uwagę na kilkunastocentymetrową różnicę poziomów pomiędzy powierzchnią ulicy a placu w rogu przy słupkach i zapytała o plany zagospodarowania wolnych pomieszczeń dworca. Ogłoszony zostanie przetarg na wynajęcie tych pięknie odrestaurowanych pomieszczeń, ale sukcesywnie zgłaszają się też chętni na ich użytkowanie, usłyszała odpowiedź. Barbara Mrowiec (PO) zapytała, czy zostały udrożnione studzienki kanalizacyjne na placu, co wskazał w swych uwagach przy odbiorze wojewódzki konserwator zabytków. Nie mam informacji o niedrożności studzienek, kontaktowałam się z konserwatorem zabytków i będę musiała to sprawdzić, odpowiadała Klaudia Grzesik.
O argumentację dotyczącą aktualnej organizacji ruchu drogowego na Placu Dworcowym, a w szczególności lokalizacji postoju taksówek, pytał Jacek Niesłuchowski (PO). W związku z przebudową został wykonany projekt organizacji ruchu i w konsekwencji przetarg na miejsca postoju taksówek, usłyszał. Dotychczasowe miejsca postojowe przy budynku zostały uznane za „drogę pożarową”. Radny dopytywał też, czy zarządca nie przewiduje wprowadzenia odpłatności za miejsca postojowe dla klientów PKP i usłyszał, że na razie takiego pomysłu nie ma. Nadzieja Nawrocka (SLD) chciała wiedzieć, czy przewidywany jest remont chodnika w kierunku ulicy Starobrzeskiej. Klaudia Grzesik odpowiadała, że leży to w kompetencjach innej spółki PKP. O możliwość powrotu do poprzedniej organizacji ruchu, pytał Grzegorz Chrzanowski (PO). Obecnie taka zmiana nie jest rozważana, usłyszał.

Droga pożarowa zamiast taksówek, czyli jak burmistrz taksówkarzom pomagał

Pierwszy z przedstawicieli taksówkarzy Stanisław Rogowski podkreślił, że wykonuje ten zawód już 30 lat. Nawiązując do słów Klaudii Grzesik o zadowoleniu z wykonanej modernizacji, zauważył, że u nas ostatnio robi się wiele ładnych rzeczy – białoczerwonych słupków, łańcuchów, trawników – ale nie służy to ludziom. W ten sposób można stworzyć miasto nieprzyjazne klientom a tylko wycieczkom po nim oprowadzanym. Za sytuację na Placu Dworcowym nie winiłby tylko PKP. W ubiegłym roku taksówkarze zgłaszali burmistrzowi, że taka sytuacja zaistnieje. Przedstawiali swój pomysł na to, by do tego nie doszło. Burmistrz obiecywał pomoc, ale skończyło się to tak, jak się skończyło. Ostatnio przy okazji otwarcia dworca, gdy rozmawiał z poprzednim zarządcą z Nysy, poprosił burmistrza o pomoc w tej rozmowie, na co ten zareagował wzruszeniem ramion. Obecna sytuacja powoduje ciągłe konflikty. Ci co wygrali przetarg na najlepsze miejsca postoju taksówek, oferując 1.500 zł przy cenie wywoławczej 150 zł są zadowoleni. Mówią do tych, stojących w kącie, że sami jedzą jabłka, a im rzucają ogryzki. Grupa, która zapłaciła mniej za te miejsca stanowi monolit i chce przywrócenia stanu sprzed remontu. Bo przecież każdemu, kto posiada koncesję, włodarz miasta powinien zapewnić możliwość wykonywania pracy. Owszem wszystko odbyło się zgodnie z prawem, ale powstał potworek. Przecież są taksówkarze niezrzeszeni, którzy nie mogli w przetargu uczestniczyć. Podczas rozmów z burmistrzem i PKP proponowali stworzenie systemu plakietek na szyby taksówek, których wykupienie uprawniałoby do postoju taksówki przy dworcu. Zgadza się z tym, że za obecną organizację ruchu odpowiada projektant, który wziął za to pieniądze, ale musiał być chyba z Księżyca. A wystarczyłoby, gdyby przed projektowaniem przyszedł i porozmawiał z taksówkarzami o ich potrzebach. Droga pożarowa owszem jest potrzebna, ale on sam dwa lata temu przyłapał złomiarzy z Oławy, którzy wynosili z dworca kaloryfery i miedziane rurki. My jesteśmy tam policją, na którą państwa nie stać, my jesteśmy oczami i uszami miasta. PKP powinno nam możliwość postoju zabezpieczyć za darmo, a my sami w zamian zabezpieczymy dworzec przed dewastacją. Obecnie wyjazd z tego placu to „największe” skrzyżowanie w mieście i najbardziej niebezpieczne, gdyż 20 kierowców pojedzie bezpiecznie, ale 21 pojedzie tak, że rura wydechowa mu się wyprostuje. Trzeba by było zamontować tam próg spowalniający zarówno dla wjazdu jak i wyjazdu. W imieniu taksówkarzy zaapelował o przywrócenie dotychczasowej organizacji ruchu. Na jego wystąpienie zareagował burmistrz Wojciech Huczyński, potwierdzając pomysł nalepek – winietek. Jednak nawet ich wydrukowanie przez burmistrza nie rozwiązałoby problemu, bo to nie on decyduje o parkowaniu na innym terenie, niż miejski. Na otwarciu dworca burmistrz był, bo przedstawiciele PKP chcieli rozmawiać na temat monitoringu. Gdy już z niego wychodził, spiesząc się do Urzędu Miasta na następne spotkanie, w holu dworca zaczepił go Stanisław Rogowski, rozmawiający z przedstawicielem PKP i obaj jak mantrę powtarzali swoje zdania na temat organizacji ruchu. Przedstawiciel PKP stwierdził, że burmistrz nie ma nic do tego, co będzie działo się na Placu Dworcowym, więc przeprosił rozmówców i pojechał do Urzędu Miasta. Od pana wymaga się więcej, bo jest pan gospodarzem miasta, odpowiedział Stanisław Rogowski. Mimo, że chodziliśmy do burmistrza, nigdy nie słyszałem, by w naszej sprawie słowo przemówił, stąd nasze pretensje. Burmistrz odpowiadał, że wielokrotnie w tej sprawie z taksówkarzami i przedstawicielami PKP rozmawiał, przedstawiając tym ostatnim postulaty taksówkarzy także plakietek - winiet. Może nie biegał po mediach, przekonując dziennikarzy, by tematem się zajęli. Burmistrz jednak nie ma wpływu na to, co ktoś na swoim prywatnym terenie robi. Często nawet właściciele takich miejsc, zamierzający udostępnić je dla użytku publicznego nie informują burmistrza o swoich zamiarach. Żadnej uwagi burmistrza PKP nie przyjęło. Stanisław Rogowski odpowiedział, że należała się taksówkarzom jakaś informacja o tym. Następny z taksówkarzy stwierdził, że reprezentuje jedną z korporacji i taksówkarzy niezrzeszonych. Dla niego chore jest to, że PKP grupuje miejsca dla taksówek. Kto wsiada do taksówki na końcu. Jest to nieuczciwe. Zaapelował by wrócić do poprzedniego rozwiązania, zwracając uwagę, że obecnie na drodze pożarowej stoją klienci PKP. Chodzi o ich bezpieczeństwo, o które PKP podobno dba. Burmistrz zapytał Klaudię Grzesik, czy taksówkarz ma prawo stanąć na niewykupionym miejscu dla klientów PKP. Usłyszał, że nie. Zapytał, czym taksówkarz się różni od klienta PKP i prosił o wskazanie podstawy prawnej, umożliwiającej ukaranie taksówkarza. Zabierający głos wcześniej przedstawiciel taksówkarzy stwierdził, że tak właśnie zrobił, wykupując bilet PKP do Opola. Dodał, że taksówkarze chcą nadal zarabiać, służąc klientom PKP, ale nie chcą by PKP ich dzieliło.
Jan Pikor (TRZB) stwierdził, że radni nie powinni zakończyć sprawy tylko dyskusją i zaproponował przyjęcie wniosku do PKP o przywrócenie poprzedniej organizacji ruchu na Placu Dworcowym. Jarosław Rudno – Rudziński (PO) zaproponował by wniosek uzupełnić o wskazanie, jak długo poprzedni układ funkcjonował. Barbara Mrowiec (PO) zasugerowała, by przywrócić też wcześniejszą zgodę na postój do 5 minut w celu wysadzenia lub odebrania klienta PKP. Klaudia Grzesik zadeklarowała rozważenie tej propozycji radnej. Wniosek Jana Pikora (TRZB) przyjęty został jednogłośnie.

Trefny radny Niesłuchowski

Odczytywane sprawozdanie z bieżącej działalności burmistrz Wojciech Huczyński zakończył, jak to sam nazwał, dwoma autopoprawkami. W związku z zarzutami radnego Jacka Niesłuchowskiego (PO), prawnika, jak sam radny podkreśla, że burmistrz odpowiada za nieprzyjęcie wielu ulic na stan miasta, burmistrz poinformował, że niedawno Sąd Rejonowy w Brzegu, Wydział Ksiąg Wieczystych odmówił wpisania jako właściciela miasta dla wielu powiatowych ulic, wskazując, że zarówno uchwały z 2003 roku Rady Powiatu w tej sprawie jak i Rady Miejskiej nie mogą być skuteczne, ponieważ decyzja komunalizacyjna wojewody, czyli przekazanie tych ulic powiatowi nastąpiła we wrześniu 2011 roku. Z właściwą sobie złośliwością burmistrz stwierdził, że nigdy nie pełnił obowiązków wojewody opolskiego.
Druga ze spraw to wypowiedź radnego w TVP Opole z 20 marca, że zła wola burmistrza może doprowadzić do upadku klubu koszykarskiego ODRA Brzeg, wobec czego trudno nie nazwać burmistrza „grabarzem brzeskiego sportu”. Burmistrz poinformował, że jedyną propozycją rozwiązania tego problemu ze strony klubu, było sporządzenie antydatowanego aneksu do umowy dotacji na rok 2011, co zdaniem burmistrza jest nakłanianiem do przestępstwa. Znaczenie słów: prawda, prawo, uczciwość i rzetelność – przyjęte przez radnego – jest rozumiane inaczej, niż rozumieją to wszyscy, grzmiał burmistrz. Odmowa antydatowania dokumentu, odmowa przestępstwa nazywana jest złą wolą, a samego burmistrza nazywa się „grabarzem brzeskiego sportu”. Jak widać, kontynuował burmistrz, wykształcenie prawnicze radnego nie jest podstawą, by działanie zgodne z prawem uznać za złą wolę. Ale w kontekście akceptowania przez PO dziwnych rzeczy, dla przykładu w kontekście poświadczenia nieprawdziwych rekomendacji najważniejszych osób w państwie w wyborach samorządowych dla jej powiatowego lidera poprzez skanowanie ich podpisów, nie wywołuje to u burmistrza większego zdziwienia, zwłaszcza, iż takie postawy nagradzane są rekomendacjami na ważne funkcje, co może tłumaczyć dziwne postępowanie radnego Jacka Niesłuchowskiego (PO). Już 2 marca radny uzyskał dokumentację postępowania dotyczącego rozliczenia dotacji przez klub, ale podtrzymał mimo to opinię, że niezgoda burmistrza na łamanie prawa to jego zła wola.

Praworządnie” ODRA tonie

Widzę, że burmistrz Huczyński, jak zwykle w podsumowaniu musiał błysnąć i błysnął atakiem personalnym na radnego Jacka Niesłuchowskiego (PO), moim zdaniem żenującego, rozpoczął dyskusję nad sprawozdaniem Jarosław Rudno – Rudziński (PO). Powinniśmy dyskutować nad merytoryczną treścią wytwarzanych przez burmistrza dokumentów, faktami dziejącymi się w mieście, a nie dokonywać osobistych wycieczek, kontynuował. Poprosił o rozszerzenie informacji o spotkaniu burmistrza na posiedzeniu komisji budżetu z przedstawicielami klubu ODRA, jakie było jego stanowisko, dobra wola i co wynikło z tego spotkania. Jest protokół z tego spotkania i można się z nim zapoznać, odpowiadał burmistrz. Przedstawiciele klubu stwierdzili, że nie rozliczyli dotacji, ponieważ została wydana na inne cele, niż w umowie. Spłacono nią inne wydatki klubu. Nigdy nie stwierdziliśmy, że została ona sprzeniewierzona. Rozliczenie winno być do 16 stycznia zgodnie z terminem określonym ustawą i już wtedy miasto powinno zamknąć temat. Dostarczone później sprawozdanie nie mogło być przyjęte, ponieważ udział miasta w finansowaniu wydatków klubu był większy niż we wniosku o dotację. Miasto miało finansować około 20 % wydatków, natomiast rzeczywiście finansowało znacznie więcej, bo klub wydał tylko około 0,5 mln zł z planowanych 1,4 mln zł. Gdyby przed zakończeniem umowy w dniu 16 grudnia 2011 r. klub wystąpił z propozycją zmiany umowy, jej aneksowania, to wówczas można byłoby o tym rozmawiać. Na dzisiaj klub nie ma żadnej innej propozycji niż tylko sporządzenie aneksu z datą ubiegłoroczną, co jest przestępstwem i burmistrz tego uczynić nie może. Podczas posiedzenia opisywano działania podejmowane do pozyskania sponsora dla klubu, z których nic nie wyszło. Mówiono o spotkaniu z marszałkiem województwa, podczas którego mówił on o swojej miłości do koszykówki, a następnie stwierdził, że nie ma czasu i wyszedł. Spotkanie prowadziła dalej członkini zarządu województwa, która stwierdziła, że prowadzi daleko zaawansowane rozmowy ze sponsorem tytularnym dla klubu na ten rok. Prezes klubu powiedział ostatnio, że nie wie nawet, kto tym sponsorem miałby być i jak daleko te rozmowy są zaawansowane. Burmistrz wielokrotnie jeździł z prezesem klubu do różnych firm i zauważył, że skończyły się wszelkie możliwości pozyskania pieniędzy, ponieważ małe firmy mogą dać grosze, a duże nie chcą dać pieniędzy, bo nie mają w strategii zapisanej promocji poprzez sport. Klub chce dostać na ten rok dotację, której nie możemy dać, bo nierozliczona jest ubiegłoroczna, o czym mówią przepisy prawa, a nie kaprys Huczyńskiego lub pracowników Urzędu Miasta. Klub złożył wniosek o dotację z miasta, ale z powiatu już nie, bo tam nie rozliczył dotacji w kwocie 3.000 zł za 2011 r. Sytuacja jest patowa. Padła propozycja, by miasto dało pieniądze na promocję do 14 tys. euro, czyli wykonanie przez klub usługi promocyjnej, po to by klub mógł dokończyć sezon. Komisja taki wniosek przyjęła, choć burmistrz przed głosowaniem tłumaczył, że tego zrobić nie może. Dotacja wypłacana jest bowiem z góry, natomiast usługę promocyjną klub musi naprzód wykonać, by o zapłatę mógł wystąpić. Burmistrz ich wypłacić nie będzie mógł, bo klub mu wisi 200 tys. zł nierozliczonej dotacji za rok 2011. Poza tym w budżecie miasta nie ma pieniędzy na promocję poprzez sport. Nie jestem odpowiedzialny za porażki tego klubu, bo nie gram w koszykówkę, nie trenuję, nie podpisuję umów w imieniu klubu, nie znam jego gospodarki finansowej, nie jestem zobowiązany do dostarczania żadnych dokumentów do Urzędu Miasta. Przenoszenie dzisiaj na mnie odpowiedzialności za to, że postępuję zgodnie z prawem, iż jest to zła wola, to jest tylko takie rozumienie prawa przez prawnika, co burmistrza bardzo dziwi, tak zakończył swoją wypowiedź.

A jednak „grabarz brzeskiego sportu”?

Grabarz brzeskiego sportu, ja tą przenośnię rozumiem, zaczął Grzegorz Surdyka (Stowarzyszenie Młody Brzeg – SMB) i się pod nią podpisuję. Pan tu rządzi już 10 lat, a wystarczy pójść na jedyną w mieście halę sportową przy Oławskiej, gdzie w uwłaczających warunkach, jedyna w mieście drużyna ekstraklasy, jedna z dwóch na Opolszczyźnie rozgrywa swoje mecze. Tam kapie na głowę. Krzesełka dla widzów są tragiczne. Stan techniczny tej hali urąga wszelkim standardom. I przecież obok mamy obiekt sportowy za około 40 mln zł. Pieniądze idące na sport (vide stadion) można było w odpowiednim czasie inaczej inwestować. Przypomnijmy sobie 2006 rok, gdy oddana została salohala przy Powstańców Śląskich. Pamiętam wypowiedzi wiceburmistrza Stanisława Kowalczyka, że będą tam mecze ekstraklasy koszykarek. A burmistrz sobie dziś tu politykuje. Zabrakło metra, czy trzydziestu centymetrów i poszła wielka inwestycja. Sala przy Oławskiej jest tragiczna i nie ma co się dziwić zarządowi ODRY, że ma takie trudności w pozyskaniu sponsora, bo każdy z potencjalnych po zobaczeniu sali przy Oławskiej, grubo się zastanawia, czy swoje pieniądze dać drużynie z Brzegu, czy zainwestować gdzie indziej. Tym wieloletnim działaniom powinien przyświecać jakiś racjonalizm, jakaś analiza sytuacji. Przedstawiciele klubu mówili o pięćdziesięcioletniej tradycji i trzeba by było na to chuchać, trzeba by było o to dbać. Ja nie słyszałem na tym posiedzeniu, że klub się domagał lub żądał, ja słyszałem, że klub prosił o pomoc. Po minach obecnych na posiedzeniu osób nie widziałem, żeby się domagali lub żądali. Proszę spojrzeć z perspektywy 10 lat. To pana decyzja i większości radnych poprzedniej kadencji, którzy pieniądze zdecydowali się lokować w sport, który w Brzegu nie osiąga sukcesów w przeciwieństwie do koszykarek.

Radny o Energy Investors, burmistrz o salohali

Jarosław Rudno – Rudziński (PO) zapytał, kto reprezentował w sądzie miasto w procesie z firmą Energy Investors, czy miasto odwołało się od wyroku sądu z 15 lutego i poprosił o komentarz burmistrza do tego wyroku. Ponieważ nie było pytania radnego Grzegorza Surdyki (SMB), a są to pytania do sprawozdania, burmistrz na to chciał odpowiedzieć. Ponieważ Grzegorz Surdyka nie był radnym w kadencji 2002 – 2006 to nie wie jak długie były dyskusje w komisji komunalnej pod przewodnictwem Henryka Wujka na temat budowy salohali przy Powstańców Śląskich. To na posiedzeniach tej komisji z projektantem projekt był kreślony, a salohala malała i rosła i to nie burmistrz zdecydował, jak ona ma wyglądać. Tu burmistrzowi przerwał Jarosław Rudno – Rudziński (PO), twierdząc, że radny Grzegorz Surdyka (SMB) nadużył punktu „pytania do sprawozdania” i zamiast pytać skomentował. Poprosił przewodniczącego RM Mariusza Grochowskiego (PiS) o interwencję, by burmistrz odpowiedział na jego pytania. Wracając do sprawy salohali burmistrz odpowiadał, że wymiary i sposób malowania linii konsultowane były z ówczesnym kierownikiem klubu koszykarskiego, a obecnym jego prezesem, wówczas stwierdzającym, że salohala spełnia wszystkie wymogi do rozgrywek ekstraklasy. Dziś więc zarzucanie burmistrzowi odpowiedzialności za to jest próbą politycznych zarzutów. Burmistrz rozumie historię klubu koszykarskiego, ale to nie on odpowiada za jego finanse, za podpisywane przez klub umowy. Kiedyś klub żył dzięki temu, że głównie brzeżanki w nim dominowały. Dzisiaj klub jest w stanie wydać tylko 12 tys. zł na treningi dzieci i młodzieży, a prawie 300 tys. zł na klub seniorski, w którym brzeżanki nie grają. Burmistrz wątpi, by którekolwiek miasto wielkości Brzegu było w stanie utrzymać taki klub, budować tylko dla niego infrastrukturę i finansować wyloty Amerykanek na święta do USA. Jeśli mieszkańcy miasta zgodziliby się samoopodatkować na te przeloty, to burmistrz chętnie za to zapłaci. Gdy po wezwaniu klubu do zwrotu niecałych 200 tys. zł niewykorzystanej dotacji burmistrz dostanie rozliczenie finansów klubu wówczas je opublikuje i wszyscy będą mogli zobaczyć na co szły pieniądze klubu, w tym i pieniądze podatników.

Sąd argumentował jak większość radnych

Odpowiadając Jarosławowi Rudno – Rudzińskiemu (PO) burmistrz stwierdził, że z reprezentowania miasta w tym procesie wycofała się mecenas Joanna Pawłowska – Kelm i czyniła to radczyni prawna Natalia Powązka posiadająca umowę na obsługę prawną miasta. Sąd wydał wyrok przychylając się do stanowiska drugiej strony, przychylając się do stanowiska radnych, którzy apelowali do niego. Burmistrz nie składał apelacji od wyroku, bo jak już wcześniej mówił, podzielał argumenty firmy Energy Investors, ale nie mógł tego zrobić. Trudno mu dziś, gdy sąd mówi, że wyegzekwowanie kary zwiększy bezrobocie w Brzegu, mówi iż zlikwidowana zostanie firma w Brzegu, twierdzić, że sąd się pomylił. Kara dalej jest zapisana, ale egzekwowana będzie mogła być wtedy, gdy 8 marca 2015 roku nie będzie pozwolenia na użytkowanie hotelu. Wyrok pozwala Energy Investors na dokończenie budowy hotelu, którą już rozpoczął, gdyż fundamenty są wykonane. Radny pytał, czemu miasto nie dążyło do uzyskania wcześniejszego terminu realizacji budowy, ale zgadza się na termin wykraczający poza kadencję RM i burmistrza. O taki termin wnioskował Energy Investors i tak zdecydował sąd, odpowiadał burmistrz. Ale dlaczego miasto nie próbowało w sądzie przedstawić wcześniejszego terminu przed zakończeniem kadencji, dociekał radny. Burmistrz odpowiadał, że gdy podpisywał umowę sprzedaży też godził się na trzyletni termin, wykraczający poza kadencję RM i jego kadencję. Burmistrz rozumie, że niektórzy mają problemy ze zrozumieniem prostych rzeczy, ale on w tej dacie nie widzi nic złego.
Grzegorz Chrzanowski (PO) zwrócił uwagę, jak sprytnie radni zostali w tej sprawie wplątani w intrygę, czyli jak to zrobić, żeby przedłużyć i nie zapłacić i żeby wszyscy byli z tego zadowoleni. Gdy do RM przychodził w tej sprawie Mirosław Skowron, to jego głównym argumentem było to, że ze względu na niedotrzymanie terminu i grożącą karę, bank nie chce kredytować inwestycji. A gdy był tu ostatnio, mówił, że i tak musi być zmieniony akt notarialny, a na dzisiaj nadal nie ma kredytu i będzie musiał kontynuować budowę hotelu za własne pieniądze firmy. Ta sprzeczność powoduje, że jasne jest, iż uchwała Rady Miejskiej z marca 2011 roku została wykorzystana przez Energy Investors jako dokument w procesie sądowym, świadczący na korzyść tej firmy. Do tej pory burmistrz mógł mówić, że ma w kieszeni „straszaka”, którego użyje, gdy będzie potrzeba. Ale dzisiaj na trzy lata „straszaka” nie ma i możemy tylko prosić Mirosława Skowrona – wybudujcie ten hotel. Zdaniem radnego burmistrz w tej sprawie w sposób „przyjacielski” działał na korzyść prywatnego inwestora. Ten wyrok, od którego miasto się nie odwołało, bo jak mówi burmistrz „rada tak chciała”, powoduje, że to już nie burmistrz jest winny, ale Rada Miejska. Radny zapytał, czemu w sprawozdaniu burmistrza na sesję 3 lutego nie było informacji o postanowieniu sądu w tej sprawie z 27 stycznia, a na sesję 24 lutego informacji o wyroku sądu z 15 lutego. Burmistrz odpowiedział, że nie rozumie o co chodzi z tym „straszakiem”. Radny kłamie mówiąc „że burmistrz powiedział, że tak rada chciała”, bo on tak nie mówił. On mówił, że jest to zgodne z intencją Rady Miejskiej, bo sąd przychylił się do tych samych argumentów, o których RM mówiła. Burmistrz zgadza się z argumentami RM i mówił tak poprzednio. Nie mówił o różnych zdarzeniach wcześniejszych, bo wyrok uprawomocnił się 8 marca. Jest wiele spraw sądowych, wiele wokand, o których burmistrz nie jest informowany, uzyskuje informację zbiorczą na koniec procesu i wtedy podejmuje decyzję. W tej sprawie, jako upoważniony apelacji nie składał. Nie składał, gdyż, gdy sąd mówi, że egzekucja kary spowoduje upadek firmy i zwiększy bezrobocie, to jak ma apelować, gdy musiałby to zakwestionować, a tak jest, o czym wszyscy wiedzą. Każdy ma prawo myśleć, że jest to „przyjacielskie”, mówić co chce. Burmistrzowi wydaje się, że wyroki sądów są zgodne z polskim prawem, a nie przyjaźnią burmistrza Huczyńskiego z panem Skowronem. Rozumie, że radnego bardzo boli to, że Energy Investors nie upadła, bo pracuje lub pracował w firmie konkurencyjnej i przy dzisiejszym słabym rynku budowlanym eliminacja jednej jest eliminacją znaczącą. Nie wiem skąd moja firma urosła tak w pana oczach i pana Skowrona, bo ja się czuję, że niedługo będę musiał chyba wejść na giełdę, odpowiadał radny. Ja buduję za swoje, na swoim terenie, sam za wszystko odpowiadam i nikogo nie proszę o przedłużenie terminów. Zapytał, kto reprezentował Energy Investors w tej sprawie. Nie wiem, nie byłem na sprawie, odpowiedział burmistrz. Radny zapytał od dodatkowe koszty reprezentowania miasta przez kancelarię radczyni prawnej Natalii Powązki. Usłyszał, że takich nie było. Po pytaniu o koszty sądowe, usłyszał, że sąd przysądził je spółce. Jacek Niesłuchowski (PO) zapytał radczynię prawną Natalię Powązkę, kto reprezentował Energy Investors i usłyszał, że był to mecenas Krześ. I na tym dyskusja nad sprawozdaniem się zakończyła. Kończę i ja tą część obserwałek. Do przeczytania.

0/21 Rady Miejskiej

Mój komentarz: Po pierwsze radny Grzegorz Surdyka (SMB) niczego nie nadużył, jak powiedział Jarosław Rudno – Rudziński (PO), bo rozpatrywanie sprawozdania, to oprócz pytań do sprawozdawcy także właśnie „dyskusja”. Sam zresztą radny swoje wystąpienie rozpoczął od „dyskusji” z burmistrzem w sprawie radnego Jacka Niesłuchowskiego (PO).
Po drugie: Żeby wola była „dobra” lub „zła”, trzeba tą wolę po prostu mieć. Sprawę koszykarek i kary dla spółki łączy jedno: brak woli burmistrza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz