Sesyjne
obserwałki Ogonka
Perspektywy, czy wizja?
Po rozpoczęciu jak zwykle
punktualnie obrad Rady Miejskiej w piątek, 23 marca, do porządku
obrad został dopisany projekt uchwały w sprawie rozpatrzenia skargi
na działalność dyrektora Zarządu Nieruchomości Miejskich.
Przewodniczący Rady Miejskiej Mariusz Grochowski (PiS) zaproponował
też ujęcie w porządku obrad nierozpatrzonego na poprzedniej sesji
z powodu nieobecności burmistrza Wojciecha Huczyńskiego punktu
poświęconego wizji inwestycyjnego rozwoju miasta do roku 2018.
Radny Jan Pikor (TRZB) zaproponował, by w nazwie tego punktu wyraz
„wizja” zastąpić poprzez „perspektywy”. Zaoponował przeciw
temu burmistrz Wojciech Huczyński, gdyż nie wiedział, ile będzie
miał czasu na przygotowanie swojego stanowiska, bo „wizja” to
całkiem coś innego niż „perspektywy”. Jan Pikor (TRZB)
zaproponował by wobec tego ten temat umieścić w porządku obrad
następnej sesji.
Burmistrz Wojciech Huczyński, biorąc pod uwagę
fakt, że na dzisiaj nieznane jest stanowisko Unii Europejskiej w
sprawie perspektywy budżetowej na lata 2014 – 2021 zaproponował,
by zastanowić się też nad zmianą daty dla tej perspektywy rozwoju
miasta. Radny Jan Pikor (TRZB) zwrócił uwagę, że pomocna w tej
dyskusji może być strategia rozwoju Opolszczyzny, opracowana z
perspektywą do 2015 roku i zaproponował też taką datę dla tego
tematu. Burmistrz odpowiedział, że obecnie zakończone zostały
konsultacje społeczne dotyczące strategii rozwoju Opolszczyzny i za
jakiś czas będzie nowy dokument. Mariusz Grochowski (PiS)
zaproponował ustalenie ostateczne nazwy dla tego tematu na spotkaniu
z przewodniczącymi komisji stałych Rady Miejskiej.
Wniosek o skreślenie z porządku
obrad sesji projektu uchwały w sprawie stanowiska RM wobec
nieprzyznania przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji koncesji na
cyfrowe nadawanie naziemne telewizji TRWAM zgłosiła Barbara Mrowiec
(PO). Uzasadniała, że jest to uchwała wybitnie polityczna,
przyjęta na wojewódzkim zjeździe PiS na wniosek radnego Wojciecha
Komarzyńskiego i jest to przeniesienie do RM stanowiska wybitnie
politycznego, a nie chciałaby, by na jej forum razić sobie
wzajemnie uczucia religijne obecnych. Mariusz Grochowski (PiS)
stwierdził, że na zjeździe wojewódzkim był i nic takiego
Wojciech Komarzyński (PiS) nie zgłaszał. Tak podała „Panorama”
reagowała Barbara Mrowiec (PO). Wniosek radnej w głosowaniu
odrzucono, natomiast rozpatrzenie skargi na działalność dyrektora
ZNM przyjęto.
Staronowy Plac Dworcowy
W imieniu
dyrektora Rejonu Dworców Kolejowych we Wrocławiu Teresy Kalisz,
informację o modernizacji brzeskiego dworca przedstawiła zarządca
opolskiej grupy dworców Klaudia Grzesik. Poinformowała, że
przebudowa i modernizacja dworca kosztowała ponad 4 miliony złotych,
prowadzona była pod nadzorem wojewódzkiego konserwatora zabytków i
obecnie prowadzone są działania, by w pełni wykorzystać ten
obiekt poprzez oferowanie wolnych powierzchni do wynajęcia. Jakie
były uwagi przy odbiorze dworca i co jest do poprawienia, zapytała
radna Elżbieta Kużdżał (SLD). Były podczas odbioru wskazane
drobne usterki, które wykonawca usunął, usłyszała w odpowiedzi.
Szczególnie chodziło mi o bruk na Placu Dworcowym, bo już pod
odbiorze gromadziła się tam woda, bruk jest nierówny i chciałam
wiedzieć, czy nie wskazano tych usterek, kontynuowała radna. W
momencie odbioru takich usterek nie stwierdzono, ale obecnie w
trakcie eksploatacji pojawiły się wypłukania spoin i nierówności
bruku, odpowiadała Klaudia Grzesik. Wykonawca w ramach gwarancji
zostanie wezwany do usunięcia tych wad. Mieczysław Niedźwiedź
(PiS) stwierdził, że w odczuciu mieszkańców bruk wygląda
skandalicznie i jest gorzej, niż było przed rozpoczęciem robót.
Tu obok ratusza można zobaczyć, jak powinno wyglądać wykonanie
takich robót na rewitalizowanych ulicach starówki. Mieszkańców,
którzy po Placu Dworcowym chodzą, denerwuje sposób wykonania i
odbioru tych prac. Trudno mi się do tego odnieść, odpowiadała
zarządca, ale na pewno wykonawca zostanie wezwany do poprawienia
nawierzchni. Elżbieta Kużdżał (SLD) zwróciła uwagę na
kilkunastocentymetrową różnicę poziomów pomiędzy powierzchnią
ulicy a placu w rogu przy słupkach i zapytała o plany
zagospodarowania wolnych pomieszczeń dworca. Ogłoszony zostanie
przetarg na wynajęcie tych pięknie odrestaurowanych pomieszczeń,
ale sukcesywnie zgłaszają się też chętni na ich użytkowanie,
usłyszała odpowiedź. Barbara Mrowiec (PO) zapytała, czy zostały
udrożnione studzienki kanalizacyjne na placu, co wskazał w swych
uwagach przy odbiorze wojewódzki konserwator zabytków. Nie mam
informacji o niedrożności studzienek, kontaktowałam się z
konserwatorem zabytków i będę musiała to sprawdzić, odpowiadała
Klaudia Grzesik.
O argumentację
dotyczącą aktualnej organizacji ruchu drogowego na Placu Dworcowym,
a w szczególności lokalizacji postoju taksówek, pytał Jacek
Niesłuchowski (PO). W związku z przebudową został wykonany
projekt organizacji ruchu i w konsekwencji przetarg na miejsca
postoju taksówek, usłyszał. Dotychczasowe miejsca postojowe przy
budynku zostały uznane za „drogę pożarową”. Radny dopytywał
też, czy zarządca nie przewiduje wprowadzenia odpłatności za
miejsca postojowe dla klientów PKP i usłyszał, że na razie
takiego pomysłu nie ma. Nadzieja Nawrocka (SLD) chciała wiedzieć,
czy przewidywany jest remont chodnika w kierunku ulicy
Starobrzeskiej. Klaudia Grzesik odpowiadała, że leży to w
kompetencjach innej spółki PKP. O możliwość powrotu do
poprzedniej organizacji ruchu, pytał Grzegorz Chrzanowski (PO).
Obecnie taka zmiana nie jest rozważana, usłyszał.
Droga pożarowa zamiast taksówek,
czyli jak burmistrz taksówkarzom pomagał
Pierwszy z
przedstawicieli taksówkarzy Stanisław Rogowski podkreślił, że
wykonuje ten zawód już 30 lat. Nawiązując do słów Klaudii
Grzesik o zadowoleniu z wykonanej modernizacji, zauważył, że u nas
ostatnio robi się wiele ładnych rzeczy – białoczerwonych
słupków, łańcuchów, trawników – ale nie służy to ludziom. W
ten sposób można stworzyć miasto nieprzyjazne klientom a tylko
wycieczkom po nim oprowadzanym. Za sytuację na Placu Dworcowym nie
winiłby tylko PKP. W ubiegłym roku taksówkarze zgłaszali
burmistrzowi, że taka sytuacja zaistnieje. Przedstawiali swój
pomysł na to, by do tego nie doszło. Burmistrz obiecywał pomoc,
ale skończyło się to tak, jak się skończyło. Ostatnio przy
okazji otwarcia dworca, gdy rozmawiał z poprzednim zarządcą z
Nysy, poprosił burmistrza o pomoc w tej rozmowie, na co ten
zareagował wzruszeniem ramion. Obecna sytuacja powoduje ciągłe
konflikty. Ci co wygrali przetarg na najlepsze miejsca postoju
taksówek, oferując 1.500 zł przy cenie wywoławczej 150 zł są
zadowoleni. Mówią do tych, stojących w kącie, że sami jedzą
jabłka, a im rzucają ogryzki. Grupa, która zapłaciła mniej za te
miejsca stanowi monolit i chce przywrócenia stanu sprzed remontu. Bo
przecież każdemu, kto posiada koncesję, włodarz miasta powinien
zapewnić możliwość wykonywania pracy. Owszem wszystko odbyło się
zgodnie z prawem, ale powstał potworek. Przecież są taksówkarze
niezrzeszeni, którzy nie mogli w przetargu uczestniczyć. Podczas
rozmów z burmistrzem i PKP proponowali stworzenie systemu plakietek
na szyby taksówek, których wykupienie uprawniałoby do postoju
taksówki przy dworcu. Zgadza się z tym, że za obecną organizację
ruchu odpowiada projektant, który wziął za to pieniądze, ale
musiał być chyba z Księżyca. A wystarczyłoby, gdyby przed
projektowaniem przyszedł i porozmawiał z taksówkarzami o ich
potrzebach. Droga pożarowa owszem jest potrzebna, ale on sam dwa
lata temu przyłapał złomiarzy z Oławy, którzy wynosili z dworca
kaloryfery i miedziane rurki. My jesteśmy tam policją, na którą
państwa nie stać, my jesteśmy oczami i uszami miasta. PKP powinno
nam możliwość postoju zabezpieczyć za darmo, a my sami w zamian
zabezpieczymy dworzec przed dewastacją. Obecnie wyjazd z tego placu
to „największe” skrzyżowanie w mieście i najbardziej
niebezpieczne, gdyż 20 kierowców pojedzie bezpiecznie, ale 21
pojedzie tak, że rura wydechowa mu się wyprostuje. Trzeba by było
zamontować tam próg spowalniający zarówno dla wjazdu jak i
wyjazdu. W imieniu taksówkarzy zaapelował o przywrócenie
dotychczasowej organizacji ruchu. Na jego wystąpienie zareagował
burmistrz Wojciech Huczyński, potwierdzając pomysł nalepek –
winietek. Jednak nawet ich wydrukowanie przez burmistrza nie
rozwiązałoby problemu, bo to nie on decyduje o parkowaniu na innym
terenie, niż miejski. Na otwarciu dworca burmistrz był, bo
przedstawiciele PKP chcieli rozmawiać na temat monitoringu. Gdy już
z niego wychodził, spiesząc się do Urzędu Miasta na następne
spotkanie, w holu dworca zaczepił go Stanisław Rogowski,
rozmawiający z przedstawicielem PKP i obaj jak mantrę powtarzali
swoje zdania na temat organizacji ruchu. Przedstawiciel PKP
stwierdził, że burmistrz nie ma nic do tego, co będzie działo się
na Placu Dworcowym, więc przeprosił rozmówców i pojechał do
Urzędu Miasta. Od pana wymaga się więcej, bo jest pan gospodarzem
miasta, odpowiedział Stanisław Rogowski. Mimo, że chodziliśmy do
burmistrza, nigdy nie słyszałem, by w naszej sprawie słowo
przemówił, stąd nasze pretensje. Burmistrz odpowiadał, że
wielokrotnie w tej sprawie z taksówkarzami i przedstawicielami PKP
rozmawiał, przedstawiając tym ostatnim postulaty taksówkarzy także
plakietek - winiet. Może nie biegał po mediach, przekonując
dziennikarzy, by tematem się zajęli. Burmistrz jednak nie ma wpływu
na to, co ktoś na swoim prywatnym terenie robi. Często nawet
właściciele takich miejsc, zamierzający udostępnić je dla użytku
publicznego nie informują burmistrza o swoich zamiarach. Żadnej
uwagi burmistrza PKP nie przyjęło. Stanisław Rogowski
odpowiedział, że należała się taksówkarzom jakaś informacja o
tym. Następny z taksówkarzy stwierdził, że reprezentuje jedną z
korporacji i taksówkarzy niezrzeszonych. Dla niego chore jest to, że
PKP grupuje miejsca dla taksówek. Kto wsiada do taksówki na końcu.
Jest to nieuczciwe. Zaapelował by wrócić do poprzedniego
rozwiązania, zwracając uwagę, że obecnie na drodze pożarowej
stoją klienci PKP. Chodzi o ich bezpieczeństwo, o które PKP
podobno dba. Burmistrz zapytał Klaudię Grzesik, czy taksówkarz ma
prawo stanąć na niewykupionym miejscu dla klientów PKP. Usłyszał,
że nie. Zapytał, czym taksówkarz się różni od klienta PKP i
prosił o wskazanie podstawy prawnej, umożliwiającej ukaranie
taksówkarza. Zabierający głos wcześniej przedstawiciel
taksówkarzy stwierdził, że tak właśnie zrobił, wykupując bilet
PKP do Opola. Dodał, że taksówkarze chcą nadal zarabiać, służąc
klientom PKP, ale nie chcą by PKP ich dzieliło.
Jan Pikor (TRZB)
stwierdził, że radni nie powinni zakończyć sprawy tylko dyskusją
i zaproponował przyjęcie wniosku do PKP o przywrócenie poprzedniej
organizacji ruchu na Placu Dworcowym. Jarosław Rudno – Rudziński
(PO) zaproponował by wniosek uzupełnić o wskazanie, jak długo
poprzedni układ funkcjonował. Barbara Mrowiec (PO) zasugerowała,
by przywrócić też wcześniejszą zgodę na postój do 5 minut w
celu wysadzenia lub odebrania klienta PKP. Klaudia Grzesik
zadeklarowała rozważenie tej propozycji radnej. Wniosek Jana Pikora
(TRZB) przyjęty został jednogłośnie.
Trefny radny Niesłuchowski
Odczytywane
sprawozdanie z bieżącej działalności burmistrz Wojciech Huczyński
zakończył, jak to sam nazwał, dwoma autopoprawkami. W związku z
zarzutami radnego Jacka Niesłuchowskiego (PO), prawnika, jak sam
radny podkreśla, że burmistrz odpowiada za nieprzyjęcie wielu ulic
na stan miasta, burmistrz poinformował, że niedawno Sąd Rejonowy w
Brzegu, Wydział Ksiąg Wieczystych odmówił wpisania jako
właściciela miasta dla wielu powiatowych ulic, wskazując, że
zarówno uchwały z 2003 roku Rady Powiatu w tej sprawie jak i Rady
Miejskiej nie mogą być skuteczne, ponieważ decyzja komunalizacyjna
wojewody, czyli przekazanie tych ulic powiatowi nastąpiła we
wrześniu 2011 roku. Z właściwą sobie złośliwością burmistrz
stwierdził, że nigdy nie pełnił obowiązków wojewody opolskiego.
Druga ze spraw to
wypowiedź radnego w TVP Opole z 20 marca, że zła wola burmistrza
może doprowadzić do upadku klubu koszykarskiego ODRA Brzeg, wobec
czego trudno nie nazwać burmistrza „grabarzem brzeskiego sportu”.
Burmistrz poinformował, że jedyną propozycją rozwiązania tego
problemu ze strony klubu, było sporządzenie antydatowanego aneksu
do umowy dotacji na rok 2011, co zdaniem burmistrza jest nakłanianiem
do przestępstwa. Znaczenie słów: prawda, prawo, uczciwość i
rzetelność – przyjęte przez radnego – jest rozumiane inaczej,
niż rozumieją to wszyscy, grzmiał burmistrz. Odmowa antydatowania
dokumentu, odmowa przestępstwa nazywana jest złą wolą, a samego
burmistrza nazywa się „grabarzem brzeskiego sportu”. Jak widać,
kontynuował burmistrz, wykształcenie prawnicze radnego nie jest
podstawą, by działanie zgodne z prawem uznać za złą wolę. Ale w
kontekście akceptowania przez PO dziwnych rzeczy, dla przykładu w
kontekście poświadczenia nieprawdziwych rekomendacji
najważniejszych osób w państwie w wyborach samorządowych dla jej
powiatowego lidera poprzez skanowanie ich podpisów, nie wywołuje to
u burmistrza większego zdziwienia, zwłaszcza, iż takie postawy
nagradzane są rekomendacjami na ważne funkcje, co może tłumaczyć
dziwne postępowanie radnego Jacka Niesłuchowskiego (PO). Już 2
marca radny uzyskał dokumentację postępowania dotyczącego
rozliczenia dotacji przez klub, ale podtrzymał mimo to opinię, że
niezgoda burmistrza na łamanie prawa to jego zła wola.
„Praworządnie” ODRA tonie
Widzę, że
burmistrz Huczyński, jak zwykle w podsumowaniu musiał błysnąć i
błysnął atakiem personalnym na radnego Jacka Niesłuchowskiego
(PO), moim zdaniem żenującego, rozpoczął dyskusję nad
sprawozdaniem Jarosław Rudno – Rudziński (PO). Powinniśmy
dyskutować nad merytoryczną treścią wytwarzanych przez burmistrza
dokumentów, faktami dziejącymi się w mieście, a nie dokonywać
osobistych wycieczek, kontynuował. Poprosił o rozszerzenie
informacji o spotkaniu burmistrza na posiedzeniu komisji budżetu z
przedstawicielami klubu ODRA, jakie było jego stanowisko, dobra wola
i co wynikło z tego spotkania. Jest protokół z tego spotkania i
można się z nim zapoznać, odpowiadał burmistrz. Przedstawiciele
klubu stwierdzili, że nie rozliczyli dotacji, ponieważ została
wydana na inne cele, niż w umowie. Spłacono nią inne wydatki
klubu. Nigdy nie stwierdziliśmy, że została ona sprzeniewierzona.
Rozliczenie winno być do 16 stycznia zgodnie z terminem określonym
ustawą i już wtedy miasto powinno zamknąć temat. Dostarczone
później sprawozdanie nie mogło być przyjęte, ponieważ udział
miasta w finansowaniu wydatków klubu był większy niż we wniosku o
dotację. Miasto miało finansować około 20 % wydatków, natomiast
rzeczywiście finansowało znacznie więcej, bo klub wydał tylko
około 0,5 mln zł z planowanych 1,4 mln zł. Gdyby przed
zakończeniem umowy w dniu 16 grudnia 2011 r. klub wystąpił z
propozycją zmiany umowy, jej aneksowania, to wówczas można byłoby
o tym rozmawiać. Na dzisiaj klub nie ma żadnej innej propozycji niż
tylko sporządzenie aneksu z datą ubiegłoroczną, co jest
przestępstwem i burmistrz tego uczynić nie może. Podczas
posiedzenia opisywano działania podejmowane do pozyskania sponsora
dla klubu, z których nic nie wyszło. Mówiono o spotkaniu z
marszałkiem województwa, podczas którego mówił on o swojej
miłości do koszykówki, a następnie stwierdził, że nie ma czasu
i wyszedł. Spotkanie prowadziła dalej członkini zarządu
województwa, która stwierdziła, że prowadzi daleko zaawansowane
rozmowy ze sponsorem tytularnym dla klubu na ten rok. Prezes klubu
powiedział ostatnio, że nie wie nawet, kto tym sponsorem miałby
być i jak daleko te rozmowy są zaawansowane. Burmistrz wielokrotnie
jeździł z prezesem klubu do różnych firm i zauważył, że
skończyły się wszelkie możliwości pozyskania pieniędzy,
ponieważ małe firmy mogą dać grosze, a duże nie chcą dać
pieniędzy, bo nie mają w strategii zapisanej promocji poprzez
sport. Klub chce dostać na ten rok dotację, której nie możemy
dać, bo nierozliczona jest ubiegłoroczna, o czym mówią przepisy
prawa, a nie kaprys Huczyńskiego lub pracowników Urzędu Miasta.
Klub złożył wniosek o dotację z miasta, ale z powiatu już nie,
bo tam nie rozliczył dotacji w kwocie 3.000 zł za 2011 r. Sytuacja
jest patowa. Padła propozycja, by miasto dało pieniądze na
promocję do 14 tys. euro, czyli wykonanie przez klub usługi
promocyjnej, po to by klub mógł dokończyć sezon. Komisja taki
wniosek przyjęła, choć burmistrz przed głosowaniem tłumaczył,
że tego zrobić nie może. Dotacja wypłacana jest bowiem z góry,
natomiast usługę promocyjną klub musi naprzód wykonać, by o
zapłatę mógł wystąpić. Burmistrz ich wypłacić nie będzie
mógł, bo klub mu wisi 200 tys. zł nierozliczonej dotacji za rok
2011. Poza tym w budżecie miasta nie ma pieniędzy na promocję
poprzez sport. Nie jestem odpowiedzialny za porażki tego klubu, bo
nie gram w koszykówkę, nie trenuję, nie podpisuję umów w imieniu
klubu, nie znam jego gospodarki finansowej, nie jestem zobowiązany
do dostarczania żadnych dokumentów do Urzędu Miasta. Przenoszenie
dzisiaj na mnie odpowiedzialności za to, że postępuję zgodnie z
prawem, iż jest to zła wola, to jest tylko takie rozumienie prawa
przez prawnika, co burmistrza bardzo dziwi, tak zakończył swoją
wypowiedź.
A jednak „grabarz brzeskiego
sportu”?
Grabarz brzeskiego
sportu, ja tą przenośnię rozumiem, zaczął Grzegorz Surdyka
(Stowarzyszenie Młody Brzeg – SMB) i się pod nią podpisuję. Pan
tu rządzi już 10 lat, a wystarczy pójść na jedyną w mieście
halę sportową przy Oławskiej, gdzie w uwłaczających warunkach,
jedyna w mieście drużyna ekstraklasy, jedna z dwóch na
Opolszczyźnie rozgrywa swoje mecze. Tam kapie na głowę. Krzesełka
dla widzów są tragiczne. Stan techniczny tej hali urąga wszelkim
standardom. I przecież obok mamy obiekt sportowy za około 40 mln
zł. Pieniądze idące na sport (vide stadion) można było w
odpowiednim czasie inaczej inwestować. Przypomnijmy sobie 2006 rok,
gdy oddana została salohala przy Powstańców Śląskich. Pamiętam
wypowiedzi wiceburmistrza Stanisława Kowalczyka, że będą tam
mecze ekstraklasy koszykarek. A burmistrz sobie dziś tu politykuje.
Zabrakło metra, czy trzydziestu centymetrów i poszła wielka
inwestycja. Sala przy Oławskiej jest tragiczna i nie ma co się
dziwić zarządowi ODRY, że ma takie trudności w pozyskaniu
sponsora, bo każdy z potencjalnych po zobaczeniu sali przy
Oławskiej, grubo się zastanawia, czy swoje pieniądze dać drużynie
z Brzegu, czy zainwestować gdzie indziej. Tym wieloletnim działaniom
powinien przyświecać jakiś racjonalizm, jakaś analiza sytuacji.
Przedstawiciele klubu mówili o pięćdziesięcioletniej tradycji i
trzeba by było na to chuchać, trzeba by było o to dbać. Ja nie
słyszałem na tym posiedzeniu, że klub się domagał lub żądał,
ja słyszałem, że klub prosił o pomoc. Po minach obecnych na
posiedzeniu osób nie widziałem, żeby się domagali lub żądali.
Proszę spojrzeć z perspektywy 10 lat. To pana decyzja i większości
radnych poprzedniej kadencji, którzy pieniądze zdecydowali się
lokować w sport, który w Brzegu nie osiąga sukcesów w
przeciwieństwie do koszykarek.
Radny o Energy Investors, burmistrz
o salohali
Jarosław Rudno –
Rudziński (PO) zapytał, kto reprezentował w sądzie miasto w
procesie z firmą Energy Investors, czy miasto odwołało się od
wyroku sądu z 15 lutego i poprosił o komentarz burmistrza do tego
wyroku. Ponieważ nie było pytania radnego Grzegorza Surdyki (SMB),
a są to pytania do sprawozdania, burmistrz na to chciał
odpowiedzieć. Ponieważ Grzegorz Surdyka nie był radnym w kadencji
2002 – 2006 to nie wie jak długie były dyskusje w komisji
komunalnej pod przewodnictwem Henryka Wujka na temat budowy salohali
przy Powstańców Śląskich. To na posiedzeniach tej komisji z
projektantem projekt był kreślony, a salohala malała i rosła i to
nie burmistrz zdecydował, jak ona ma wyglądać. Tu burmistrzowi
przerwał Jarosław Rudno – Rudziński (PO), twierdząc, że radny
Grzegorz Surdyka (SMB) nadużył punktu „pytania do sprawozdania”
i zamiast pytać skomentował. Poprosił przewodniczącego RM
Mariusza Grochowskiego (PiS) o interwencję, by burmistrz
odpowiedział na jego pytania. Wracając do sprawy salohali burmistrz
odpowiadał, że wymiary i sposób malowania linii konsultowane były
z ówczesnym kierownikiem klubu koszykarskiego, a obecnym jego
prezesem, wówczas stwierdzającym, że salohala spełnia wszystkie
wymogi do rozgrywek ekstraklasy. Dziś więc zarzucanie burmistrzowi
odpowiedzialności za to jest próbą politycznych zarzutów.
Burmistrz rozumie historię klubu koszykarskiego, ale to nie on
odpowiada za jego finanse, za podpisywane przez klub umowy. Kiedyś
klub żył dzięki temu, że głównie brzeżanki w nim dominowały.
Dzisiaj klub jest w stanie wydać tylko 12 tys. zł na treningi
dzieci i młodzieży, a prawie 300 tys. zł na klub seniorski, w
którym brzeżanki nie grają. Burmistrz wątpi, by którekolwiek
miasto wielkości Brzegu było w stanie utrzymać taki klub, budować
tylko dla niego infrastrukturę i finansować wyloty Amerykanek na
święta do USA. Jeśli mieszkańcy miasta zgodziliby się
samoopodatkować na te przeloty, to burmistrz chętnie za to zapłaci.
Gdy po wezwaniu klubu do zwrotu niecałych 200 tys. zł
niewykorzystanej dotacji burmistrz dostanie rozliczenie finansów
klubu wówczas je opublikuje i wszyscy będą mogli zobaczyć na co
szły pieniądze klubu, w tym i pieniądze podatników.
Sąd argumentował jak większość
radnych
Odpowiadając
Jarosławowi Rudno – Rudzińskiemu (PO) burmistrz stwierdził, że
z reprezentowania miasta w tym procesie wycofała się mecenas Joanna
Pawłowska – Kelm i czyniła to radczyni prawna Natalia Powązka
posiadająca umowę na obsługę prawną miasta. Sąd wydał wyrok
przychylając się do stanowiska drugiej strony, przychylając się
do stanowiska radnych, którzy apelowali do niego. Burmistrz nie
składał apelacji od wyroku, bo jak już wcześniej mówił,
podzielał argumenty firmy Energy Investors, ale nie mógł tego
zrobić. Trudno mu dziś, gdy sąd mówi, że wyegzekwowanie kary
zwiększy bezrobocie w Brzegu, mówi iż zlikwidowana zostanie firma
w Brzegu, twierdzić, że sąd się pomylił. Kara dalej jest
zapisana, ale egzekwowana będzie mogła być wtedy, gdy 8 marca 2015
roku nie będzie pozwolenia na użytkowanie hotelu. Wyrok pozwala
Energy Investors na dokończenie budowy hotelu, którą już
rozpoczął, gdyż fundamenty są wykonane. Radny pytał, czemu
miasto nie dążyło do uzyskania wcześniejszego terminu realizacji
budowy, ale zgadza się na termin wykraczający poza kadencję RM i
burmistrza. O taki termin wnioskował Energy Investors i tak
zdecydował sąd, odpowiadał burmistrz. Ale dlaczego miasto nie
próbowało w sądzie przedstawić wcześniejszego terminu przed
zakończeniem kadencji, dociekał radny. Burmistrz odpowiadał, że
gdy podpisywał umowę sprzedaży też godził się na trzyletni
termin, wykraczający poza kadencję RM i jego kadencję. Burmistrz
rozumie, że niektórzy mają problemy ze zrozumieniem prostych
rzeczy, ale on w tej dacie nie widzi nic złego.
Grzegorz
Chrzanowski (PO) zwrócił uwagę, jak sprytnie radni zostali w tej
sprawie wplątani w intrygę, czyli jak to zrobić, żeby przedłużyć
i nie zapłacić i żeby wszyscy byli z tego zadowoleni. Gdy do RM
przychodził w tej sprawie Mirosław Skowron, to jego głównym
argumentem było to, że ze względu na niedotrzymanie terminu i
grożącą karę, bank nie chce kredytować inwestycji. A gdy był tu
ostatnio, mówił, że i tak musi być zmieniony akt notarialny, a na
dzisiaj nadal nie ma kredytu i będzie musiał kontynuować budowę
hotelu za własne pieniądze firmy. Ta sprzeczność powoduje, że
jasne jest, iż uchwała Rady Miejskiej z marca 2011 roku została
wykorzystana przez Energy Investors jako dokument w procesie sądowym,
świadczący na korzyść tej firmy. Do tej pory burmistrz mógł
mówić, że ma w kieszeni „straszaka”, którego użyje, gdy
będzie potrzeba. Ale dzisiaj na trzy lata „straszaka” nie ma i
możemy tylko prosić Mirosława Skowrona – wybudujcie ten hotel.
Zdaniem radnego burmistrz w tej sprawie w sposób „przyjacielski”
działał na korzyść prywatnego inwestora. Ten wyrok, od którego
miasto się nie odwołało, bo jak mówi burmistrz „rada tak
chciała”, powoduje, że to już nie burmistrz jest winny, ale Rada
Miejska. Radny zapytał, czemu w sprawozdaniu burmistrza na sesję 3
lutego nie było informacji o postanowieniu sądu w tej sprawie z 27
stycznia, a na sesję 24 lutego informacji o wyroku sądu z 15
lutego. Burmistrz odpowiedział, że nie rozumie o co chodzi z tym
„straszakiem”. Radny kłamie mówiąc „że burmistrz
powiedział, że tak rada chciała”, bo on tak nie mówił. On
mówił, że jest to zgodne z intencją Rady Miejskiej, bo sąd
przychylił się do tych samych argumentów, o których RM mówiła.
Burmistrz zgadza się z argumentami RM i mówił tak poprzednio. Nie
mówił o różnych zdarzeniach wcześniejszych, bo wyrok
uprawomocnił się 8 marca. Jest wiele spraw sądowych, wiele wokand,
o których burmistrz nie jest informowany, uzyskuje informację
zbiorczą na koniec procesu i wtedy podejmuje decyzję. W tej
sprawie, jako upoważniony apelacji nie składał. Nie składał,
gdyż, gdy sąd mówi, że egzekucja kary spowoduje upadek firmy i
zwiększy bezrobocie, to jak ma apelować, gdy musiałby to
zakwestionować, a tak jest, o czym wszyscy wiedzą. Każdy ma prawo
myśleć, że jest to „przyjacielskie”, mówić co chce.
Burmistrzowi wydaje się, że wyroki sądów są zgodne z polskim
prawem, a nie przyjaźnią burmistrza Huczyńskiego z panem
Skowronem. Rozumie, że radnego bardzo boli to, że Energy Investors
nie upadła, bo pracuje lub pracował w firmie konkurencyjnej i przy
dzisiejszym słabym rynku budowlanym eliminacja jednej jest
eliminacją znaczącą. Nie wiem skąd moja firma urosła tak w pana
oczach i pana Skowrona, bo ja się czuję, że niedługo będę
musiał chyba wejść na giełdę, odpowiadał radny. Ja buduję za
swoje, na swoim terenie, sam za wszystko odpowiadam i nikogo nie
proszę o przedłużenie terminów. Zapytał, kto reprezentował
Energy Investors w tej sprawie. Nie wiem, nie byłem na sprawie,
odpowiedział burmistrz. Radny zapytał od dodatkowe koszty
reprezentowania miasta przez kancelarię radczyni prawnej Natalii
Powązki. Usłyszał, że takich nie było. Po pytaniu o koszty
sądowe, usłyszał, że sąd przysądził je spółce. Jacek
Niesłuchowski (PO) zapytał radczynię prawną Natalię Powązkę,
kto reprezentował Energy Investors i usłyszał, że był to mecenas
Krześ. I na tym dyskusja nad sprawozdaniem się zakończyła. Kończę
i ja tą część obserwałek. Do przeczytania.
0/21 Rady Miejskiej
Mój komentarz: Po pierwsze radny
Grzegorz Surdyka (SMB) niczego nie nadużył, jak powiedział
Jarosław Rudno – Rudziński (PO), bo rozpatrywanie sprawozdania,
to oprócz pytań do sprawozdawcy także właśnie „dyskusja”.
Sam zresztą radny swoje wystąpienie rozpoczął od „dyskusji” z
burmistrzem w sprawie radnego Jacka Niesłuchowskiego (PO).
Po drugie: Żeby wola była „dobra”
lub „zła”, trzeba tą wolę po prostu mieć. Sprawę
koszykarek i kary dla spółki łączy jedno: brak woli burmistrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz