Moim okiem
Ktoś, kto chociaż raz słyszał o tym, jak w armii wyglądało, przynajmniej niegdyś, żywienie spędzonych z poboru żołnierzy, jak bardzo obiad w kantynie oficerskiej odbiegał od obiadu serwowanego w stołówce „szarakom”, wie jak może wyglądać żywienie serwowane przez uspołecznioną placówkę biedakom, którzy skazani są na łaskę opieki społecznej.
Kiedyś w Brzegu poza obecnym Dziennym Domem Pomocy Społecznej na ulicy Piastowskiej, jednostką budżetową miasta, funkcjonowała nazwijmy to „biedakuchnia” na ulicy Długiej, w narożnym budynku przy jej skrzyżowaniu z ulicą Staromiejską, prowadzona przez Polski Komitet Pomocy Społecznej. Nie pamiętam już dokładnie kiedy, ale chyba pod koniec minionego wieku, zapachy roztaczane przez tą „biedakuchnię” - o cudowny zapachu polskiego kapuśniaku, polskiej pomidorowej – chyba zaczęły komuś przeszkadzać, PKPS jako organizacja nie miał pieniędzy by tą „biedakuchnię” unowocześnić i dotychczas korzystający z niej biedacy, trochę nieprzystający do towarzystwa, jakie codziennie gromadziło się w domu na Piastowskiej, zmuszeni zostali do korzystania z wyżywienia w nim. Powstała wówczas sytuacja podobna do opisanej wyżej. DDPS musiał prowadzić praktycznie dwie kuchnie. Jedną dla swoich pensjonariuszy i osób, które kupowały tam posiłki na wynos, czyli tych, którzy sami za to płacili i drugą dla biedaków, za których płacił MOPS i to tylko za jednodaniowy posiłek, czyli gęstą zupkę.
Wiosną tego roku głośna stała się sprawa przeprowadzonej przez burmistrza kontroli w DDPS, w wyniku której, jej dyrektorka, Renata Myślińska, została zwolniona dyscyplinarnie, choć później zmieniono to na inną formę rozwiązania stosunku pracy i tu stanowiska stron są przeciwne, burmistrz twierdzi, że stało się to na wniosek byłej dyrektor, ona odwrotnie. Poszło za tym zawiadomienie do prokuratury w sprawie rzekomego przestępstwa, jakiego miała się dopuścić dyrektorka. Prokuratura przestępstwa nie dostrzegła, odmawiając wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Można było przypuszczać, że na tym sprawa się zakończy, Sąd Pracy rozpatrzy spór pomiędzy pracownikiem a pracodawcą, a dobre imię Renaty Myślińskiej nie będzie więcej szargane.
Od czegóż jednak „burmistrzowa tuba” i jej niezawodna dziennikarska gwiazda, podpisująca się pseudonimem „Dziennikarzyna”. W dodatkowym numerze z piątku 5 listopada ukazał się jej lub jego tekst „Rychy, Zbychy i Renie...” Dla nie(go)j stanowisko prokuratury nic nie znaczy, znaczą natomiast wiele, jak sądzić po tekście można, wyniki kontroli prowadzonej przez burmistrza. Przedstawione w tekście informacje jednoznacznie świadczą, że Dziennikarzyna dostęp do dokumentów kontroli uzyskała. Na ostatniej planowej sesji Rady Miejskiej tej kadencji, 29 października, w ramach interpelacji poprosiłem o dostarczenie w formie elektronicznej protokółu z kontroli w DDPS. Oczywiście czasu minęło niewiele i tej odpowiedzi jeszcze nie mam.
Faktem jednak niezaprzeczalnym jest, że zwolnienie dyscyplinarne Pani Renaty Myślińskiej nastąpiło przed przedstawieniem jej tego protokółu i przewidywaną w takich wypadkach możliwością ustosunkowania się do zawartych w nim ustaleń i wniosków. Nawet więc, jeśli uznać, że Pani Renata Myślińska dopuściła się jakichś nieprawidłowości w swojej pracy, to zwolnienie dyscyplinarne było co najmniej przedwczesne, a na pewno naruszyło obowiązujące pod naszą długością i szerokością geograficzną standardy postępowania.
Dodam tu jeszcze tylko tyle, że mimo ustaleń dokonanych w czasie kontroli prowadzonej przez Komisję Rewizyjną Rady Miejskiej, wskazujących na możliwość naruszenia dyscypliny finansów publicznych przy realizacji przez wyłonionego w trybie prawa zamówień publicznych wykonawcy modernizacji i rozbudowy budynku przy 6 Lutego 4, Rada Miejska do końca kadencji nie podjęła uchwały o zawiadomieniu w tej sprawie Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych Regionalnej Izby Obrachunkowej w Opolu, a powstanie projektu takiej uchwały RM skutecznie blokował burmistrz, odmawiając niezbędnej pomocy prawnej, do czego jest zobowiązany przepisami Statutu Brzegu. A chodziło tam o niebagatelną kwotę ponad 800 tysięcy złotych zapłaconych przedwcześnie za niewykonane jeszcze roboty i niedochodzenie kary umownej od wykonawcy za niedotrzymanie terminu wykonania robót na kwotę rzędu kilkuset tysięcy złotych.
Dziennikarzyna, próbując zniszczyć Panią Renatę Myślińską, żeruje w ślad za burmistrzem na niskich uczuciach, sugerując, że okradła ona biednych poprzez kupowanie droższych warzyw, niż oferował zwycięzca przetargu. A praktyka wyboru najtańszych wykonawców w przetargach, której skutki widoczne są chociażby na ulicy Reja, to w przypadku DDPS być może niskiej jakości warzywa w zupie dla ubogich. Czyżby zgodnie z powiedzeniem, że tanie mięso jedzą psy?
Andrzej Ogonek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz