Moim okiem
Po oddaniu społeczeństwu, po oddaniu swoim bliskim naszych najlepszych lat życia, podczas których pracowaliśmy, dzieląc się nawet wtedy, gdybyśmy tego nie chcieli, owocami naszej pracy z budżetem UE (to od niedawna), państwa, województwa, powiatu i miasta, po oddaniu części tych owoców Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych, Narodowemu Funduszowi Zdrowia lub też innym tego typu instytucjom, które „wiedzą”, jak nam pieniądze zabrać, choć już z oddawaniem najczęściej tak łatwo nie jest, wchodzimy w wiek więdnięcia, wysychania, by pewnym krokiem zmierzać w jednym kierunku, w Brzegu potocznie kojarzonym z ulicą Starobrzeską.
Czasem biorąc pod uwagę to, że jak obliczają niektórzy ekonomiści, tylko kilkanaście procent z naszych zarobków zostaje w naszej kieszeni, gdy powszechnie wiadomo, że prawie pół roku przepracować musimy na same podatki, w tym roku dzień „wolności podatkowej” przypadał w Polsce na 23 czerwca i warto za internetową encyklopedią, wikipedią, dodać, iż dla chłopa pańszczyźnianego taki dzień wypadał 30 kwietnia, a gdy ten chłop miał jeszcze innego dorosłego domownika to pracując na pańskim łanie doświadczał tego dnia wolności już 28 lutego, chciałbym w owe czasy po prostu się przenieść. Niestety zmiany społeczne, jakie przez wieki zachodziły, coraz dokładniejsze rozdzielanie rodzin barierami pokoleniowymi spowodowały, że tradycyjna wielopokoleniowa rodzina, w której pod jednym dachem żyją dziadkowie, o których dziś piszę po pra, a czasem nawet może praprawnuczki, jest zjawiskiem praktycznie nieznanym. Jeszcze przed II Wojną Światową w wiejskich dworach tak bywało, ale dynamiczny okres powojennych zmian, wdrażanie nas do sowieckiego modelu społecznego, okres dynamicznego budowania nowych mieszkań, który rozpoczął się w latach sześćdziesiątych minionego wieku, trwał w epoce sukcesu Edwarda Gierka i dopiero po 1989 roku poprzez coraz częstszą budowę dla własnej rodziny okazałych willi, lokalizowanych najczęściej właśnie na wiejskich obszarach, spowodował, że te procesy atomizacji rodzin zostały nieco przyhamowane. Jednak w miastach, a Brzeg przecież nim jest, wielopokoleniowa rodzina, to zjawisko praktycznie nieznane. To rodzi określone problemy społeczne. Człowiek starzejąc się, podobnie jak nowonarodzone dziecko, w którego przypadku wymagana bezpośrednia opieka rodziców staje się mniejsza wraz z jego rośnięciem, wymaga odwrotnie coraz większej opieki, im bliżej przeniesienia się na Starobrzeską jest. Gdy kilka lat temu, ówczesna kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Beata Kamińska konstruowała program „Twój krok do lepszego jutra” współfinansowany z funduszy Unii Europejskiej, który miał dwa cele: pierwszy to włączenie w obszar zarobkujących jako opiekunki lub opiekunowie długotrwale bezrobotnych i drugi, czyli zapewnienie właśnie takiej opieki, o jakiej pisałem wyżej tym, którzy do swojego kresu dobiegają, na posiedzeniu komisji budżetu pozwoliłem sobie wyrazić moją wątpliwość co do tego, czy tak duża liczba (około 50) wyszkolonych opiekunek znajdzie rzeczywiście zatrudnienie na brzeskim rynku tego typu usług. Zwracałem uwagę, że jest to praktycznie niemożliwe, ze względu na to, że przeznaczane na to z budżetu miasta pieniądze praktycznie nie rosną. Tutaj, by gołosłownym nie być, przytoczę liczby obrazujące te wydatki w okresie 2007 – 2010. Oto one:
2007 – 147.000 zł,
2008 – 119.876,86 zł,
2009 – 149.051,41 zł,
2010 (plan) – 145.000,00 zł.
Drugą barierą ograniczającą ten rynek jest współodpłatność za te usługi, jakie ponosić muszą korzystający z nich lub ich rodziny. Bardzo niskie progi dochodowe na samotnego podopiecznego lub na osobę w jego rodzinie, uprawniające do bezpłatnego korzystania z takich usług i rosnąca dość szybko ze wzrostem tego dochodu kwota dopłaty za godzinę usług ponoszona przez podopiecznego lub rodzinę, powoduje, że wciąż w takiej sytuacji wielu potrzebujących decyduje się znaleźć opiekunkę na czarnym rynku, niż korzystać z „dobrodziejstwa” świadczonego przez wynajmowaną w tym celu przez MOPS firmę, którą po ostatnim przetargu jest firma aż z Głogowa.
Inną formą pomocy dla starzejących się jest Dzienny Dom Pomocy Społecznej, w którym zapewnia się takim osobom możliwość wspólnego przebywania od godzin porannych do późnopopołudniowych i posiłki. Za to oczywiście też ponoszą odpłatność, a fakt, że muszą odbyć codzienną drogę od własnego domu i z powrotem ogranicza krąg potencjalnych klientów tylko do osób w miarę sprawnych. Od dłuższego czasu wiele osób starszych, szczególnie tych, które z różnych względów nie mają rodzin w mieście lub jego bliskich okolicach, postuluje utworzenie w Brzegu typowego domu opieki, kiedyś nazywanego „domem starców”, a dziś eufemicznie „domem spokojnej starości”, w którym mogłyby zamieszkać, pozostawiając w zamian miastu swoje mieszkania komunalne, albo gdy są to lokale spółdzielni mieszkaniowych, zrzekając się swojego prawa do nich na rzecz tychże, ale ich starania – miały nawet pomysł, by na ten cel wykorzystać niszczejący budynek byłej szkoły policyjnej, czyli gimnazjum piastowskiego – miejskie władze kierują w kierunku powiatu, w którego katalogu zadań własnych takie zadanie się znajduje. Moim zdaniem, można byłoby w tym celu utworzyć związek komunalny gmin powiatu brzeskiego z udziałem powiatu oczywiście i spróbować znaleźć obiekt możliwy do adaptacji na taki cel, lub zbudować nowy, sięgając po pieniądze z Unii Europejskiej. Lecz czy jest to możliwe, jeśli nawet w tak prosta sprawa jak porozumienie z ościennymi gminami w sprawie przedszkoli jakoś burmistrzowi nie wychodzi.
Andrzej Ogonek
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz