Powered By Blogger

środa, 9 stycznia 2013

„Pokuta” burmistrza Sidora, „strajk” burmistrza Huczyńskiego


Moim okiem

Miniona końcówka 2012 roku przyniosła kilka godnych odnotowania moim okiem wydarzeń w naszej mieścinie. Pierwsze z nich to powrót po wieloletniej opolskiej emigracji burmistrza w latach 1994 – 1998 Marka Sidora. I to powrót na „śliski” stołek dyrektora Zarządu Nieruchomości Miejskich. Piszę „śliski”, bo w warunkach wiecznego niedoboru mieszkań komunalnych i socjalnych, wiecznego niedoboru pieniędzy przeznaczanych z kasy miasta na gospodarkę tymi zasobami, musi dojść do konfliktu tej firmy z jej klientami.
Jego poprzednik, Andrzej Moryl wytrwał latek sporo, mimo dużo wcześniejszych sygnałów, że jego zarządzanie bywa bardziej korzystne dla firmy wykonującej roboty remontowo modernizacyjne, niż dla miejskiej kasy. Myślę tu o dwóch remontach. Budynku Piastowska 34 w latach 2006 – 2007 i 6 Lutego 4 w latach 2007 – 2009. Obu dokonywała ta sama firma z Kalisza. W pierwszym z tych przypadków, budynku oddalonego od dyrektorskiego gabinetu o około 202 metry, gdzie na koniec 2006 roku zgodnie z warunkami przetargu, firma miała wykonać stan surowy zamknięty, czyli budynek z osadzonymi oknami i drzwiami wejściowymi, zamknięty od góry dachem. Andrzej Moryl tego braku dachu, okien i drzwi nie dostrzegł, ale zgodził się za to na wypłatę firmie kwoty netto 99.151,99 zł za dostawę drzwi wewnętrznych, które montowane były dopiero w III kwartale 2007 roku. Dodać tu należy, że umowa była ryczałtowa, a wykonanie wspomnianego wyżej zakresu rzeczowego i odpowiedniego zakresu finansowego, stanowiło warunek nienaliczenia kary umownej wykonawcy. Kary nie naliczono. Do podobnej sytuacji doszło w przypadku oddalonego o około 210 m od dyrektorskiego gabinetu budynku 6 Lutego 4. Tu wykonawca zgodnie z przetargiem miał dokonać do końca 2007 roku m.in. robót rozbiórkowych dachu i szereg innych. Wykonana w dniu 6 stycznia 2008 r. dokumentacja fotograficzna pokazała nie tylko, że dach pozostał na swoim miejscu ale także niewykonanie szeregu pozostałych robót. Mimo tego dyrektor zaakceptował zapłatę w 2007 roku kwoty 829.387,00 zł, co stanowiło finansowy warunek nienaliczenia kary umownej. Kary nie naliczono. Według mojej oceny wykonane w 2007 roku roboty nie przekroczyły kwoty 200 tys. zł. Te sygnały nie spowodowały jednak reakcji ani burmistrza Wojciecha Huczyńskiego, ani jego zastępcy Artura Kotary. Co więcej członkowie Komisji Rewizyjnej badającej te zadania inwestycyjne doczekali się od burmistrza Wojciecha Huczyńskiego nazwania „beriowcami” i „stalinowcami”. Dyrektor Andrzej Moryl utracił swój stołek dopiero po ubiegłorocznej kontroli NIK, która notabene dotyczyła przede wszystkim spraw natury administracyjno – zarządczych, ale wskazała też, że istniejący w nich bałagan może wskazywać na przyzwolenie na działania korupcjogenne. Podobna korupcyjna aura dotyczyła niektórych dokonanych za czasu burmistrzowania Marka Sidora transakcji sprzedaży miejskich nieruchomości. Wspomnę tu tylko o „czerwonych koszarach”, gdzie cena za jaką miasto sprzedało około 8 hektarów zabudowanego terenu kształtowała się na poziomie kilkunastu złotych za metr kwadratowy powierzchni użytkowej tej zabudowy. Pomnikiem szczególnym tego okresu jest także pałacyk na Chrobrego, przed którym stała fontanna z Trytonem. Od obecnego dyrektorskiego gabinetu burmistrza Marka Sidora odległość do pałacyku wynosi tylko około 88 m, więc można chyba powiedzieć, że w swojej codziennej drodze do pracy i z pracy będzie on odbywać swoistą „pokutę”, oglądając jego tragiczny obecny stan. I dodam do tego jeszcze tylko, że podczas sesji Rady Miejskiej 19 grudnia usiłował on namówić radnych do przyjęcia programu gospodarowania mieszkaniami do 2017 roku, w którym tabele pokazują, iż w tym czasie nie powstanie ani jedno nowe mieszkanie komunalne i socjalne.
Drugim wydarzeniem, które odnotowało moje oko była zwołana na dzień po świętach Bożego Narodzenia na wniosek burmistrza Wojciecha Huczyńskiego nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej, mająca rozpatrzyć cztery projekty uchwał jego autorstwa, związanych z wejściem w życie od 1 lipca tego roku nowej ustawy o gospodarce odpadami komunalnymi. Najważniejsza z nich to oczywiście stawki podatku śmieciowego, który zaproponowany przez burmistrza dla takiej jak moja trzyosobowej rodziny, zamieszkałej w zabudowie wielorodzinnej z prowadzeniem segregacji odpadów na 4 grupy wynosiłby 56 zł na miesiąc zamiast obecnej opłaty za odbiór odpadów w kwocie 18,30 zł (czyli 306,01 %). Wzrost dla mniej liczebnych gospodarstw domowych byłby jeszcze wyższy, a równe mniej więcej opłaty wystąpiłyby dopiero w gospodarstwie dwunastoosobowym. Zamiast własnomównej obrony tych propozycji burmistrz wysłał datowany na dzień sesji list do radnych, w którym stwierdza, że nie będzie brał udziału w posiedzeniach RM ani jej komisji, na których on i jego urzędnicy są ponoć obrażani przez radnych i zapraszanych gości poprzez insynuacje. Na końcu listu sam natomiast insynuuje, że radni Platformy Obywatelskiej i Stowarzyszenia Młody Brzeg się tego dopuszczają. Nie przedstawiając żadnego konkretnego przykładu takiego zachowania tych radnych, tak jak przedstawiłem wyżej jego zachowanie wobec radnych z Komisji Rewizyjnej (beriowcy i stalinowcy) okazuje się chyba większym hipokrytą niż wspomniani wyżej radni, których o hipokryzję i działanie dla własnych korzyści oskarża. Jeszcze dalej poszedł udzielając w tej sprawie wywiadu Radiu Opole, gdzie stwierdził, że jacyś radni na październikowej sesji postawili jego urzędnikom zarzuty kryminalnej natury. List możesz przeczytać poniżej (kliknij, żeby powiększyć):

a prawdopodobnie będzie można go znaleźć również na papierowych stronach „Gazety Brzeskiej”. Cóż taki „strajk” burmistrza Huczyńskiego, który zresztą niedawno powtórzył gdzieś publicznie, wcześniej wypowiedziany na początku poprzedniej kadencji, gdy walczył ze mną, ówczesnym przeradnym, swój skrzywiony pogląd na rolę Rady Miejskiej – rada ma decydować a nie dyskutować – spotkał się z odporem radnych na tej nadzwyczajnej sesji, którzy prawie 4,5 godziny dyskutowali przede wszystkim z prezesem Zakładu Gospodarki Odpadami w Gaci Andrzejem Sobolakiem, który (zakład) wykonał dla Brzegu koncepcję tych tak wysokich opłat i ostatecznie podjęli decyzję o kontynuacji tej sesji w dniu 11 stycznia, nie podejmując decyzji w sprawie tych uchwał. Notabene podczas tej dyskusji prezes zasiadł na krześle przeznaczonym w Ławie Burmistrza dla Huczyńskiego. Myślę, że odpowiedzią Rady Miejskiej na ten „strajk” burmistrza, powinna być jej uchwała o znacznej obniżce jego wynagrodzenia (kto nie pracuje ten nie je), a gdyby to okazało się nieskuteczne i „strajku” nie przerwało, kolejna uchwała w sprawie przeprowadzenia referendum o jego odwołaniu.

Andrzej Ogonek

1 komentarz: