Moim okiem
Inspiracją do tego feeltona stał się wpis na
stronie panorama.info.pl pod tekstem Marka Popowskiego o tytule
„Pomysły… z Amber-wyspy” internauty o nicku Franko z 4
października. Cytuję: „Kowalczyku, to dlaczego bierzesz
pieniądze od Huczyńskiego? Nie umiesz sam zarabiać? A Huczyński,
skoro taki dobry dla mieszkańców Brzegu, to dlaczego bierze 12.000
złotych miesięcznie? Czy naprawdę tyle potrzebuje na życie? Inni
żyją za 1000 złotych. Dlaczego też radni z PiSu, SLD i TRZB biorą
diety? Przecież przysięgali pracować dla dobra społeczeństwa i
dla niego, a nie dla Huczyńskiego. Dla mnie przykładem uczciwego
radnego był Romuald Nowak, który na pierwszej sesji samorządowej
chciał obniżyć diety radnych, ale właśnie radni zakrzyczeli go i
nie pozwolili na taką zmianę. Dzisiaj radni PiSu, SLD siedzą
cicho, biorą diety i podnoszą rączki jak nakaże Huczyński. A
niegrzeczni radni PO są w takim razie wrogami brzeskiego
społeczeństwa, bo chcą coś zrobić, niekoniecznie tak jak chce
burmistrz.”.
Cóż, pamięć ludzka jest zawodna, a
dokumenty potwierdzające takie czy inne propozycje leżą jeszcze
być może w archiwum Urzędu Miasta, gdyż w internecie umieszczane
są dopiero od listopada 2002 roku. Romuald Nowak był natomiast
przewodniczącym Rady Miejskiej w kadencji 1998 – 2002 i ja takiej
jego propozycji nie pamiętam. Jeśli moja pamięć okaże się
zawodna i Romuald Nowak przedstawi na to dowody to oczywiście go
przeproszę i odpowiednie sprostowanie opublikuję.
Pamiętam natomiast jak z dietami radnych było
od samego początku nazwijmy to „demokratycznego samorządu”
czyli od roku 1990. W pierwszej kadencji 1990 – 1994, gdy
burmistrzem był Piotr Pawlik, a przewodniczącym RM Henryk
Mazurkiewicz, radni, w tym i członkowie Zarządu Miasta, otrzymywali
diety w wysokości wówczas obowiązującej diety za jeden dzień w
podróży służbowej za udział w posiedzeniu Rady Miejskiej i w
posiedzeniu komisji stałej Rady Miejskiej. Zmiana nastąpiła w
następnej kadencji, gdy burmistrzem był Marek Sidor, a
przewodniczącym RM Maciej Stefański. Zachowując dotychczasową
zasadę podwojono wysokość diet. Skomentowałem to wówczas tekstem
w „Kurierze Brzeskim” pt „Lewych skok na kasę”. Następca
Marka Sidora, Maciej Stefański dokonał natomiast zasadniczej zmiany
wysokości diet w 1998 roku, gdy uchwałą Rady Miejskiej, której
przewodniczył Romuald Nowak ustalono je jako miesięczny ryczałt w
wysokości podstawowej (szeregowego radnego) 150 % minimalnego
wynagrodzenia za pracę. Z tytułu nieusprawiedliwionych nieobecności
na posiedzeniu komisji stałej potrąceniu ulegało 12,5 % ryczałtu,
a na posiedzeniu RM 25 %. Tą około dwudziestopięciokrotną
podwyżkę skomentowałem kolejnym tekstem w „Kurierze Brzeskim”
pt „Prawych skok na kasę”. Po wyborczym zwycięstwie burmistrza
Wojciecha Huczyńskiego w 2002 roku przygotowałem na drugą sesję
Rady Miejskiej w dniu 29 listopada 2002 roku projekt zmian wysokości
diet poprzez obniżenie ich o 30 %. Jednak swój projekt przedstawił
burmistrz Wojciech Huczyński, proponując zachowanie diet na
niezmienionym poziomie. Poparł go Edward Bublewicz, natomiast
Mariusz Sokołowski proponował wzrost diet o 25 %, motywując to
zmniejszeniem z 28 do 21 liczby radnych i kosztami wykonywania
mandatu (m.in. utrzymaniem telefonu komórkowego). Ostatecznie
przyjęto propozycję burmistrza. Ostatnia ze zmian w tej sprawie
nastąpiła w 2008 roku. Rozpoczęła ją przyjęta przez Radę
Miejską propozycja radnego Krzysztofa Pietrzaka zwiększenia w
budżecie 2008 roku wydatków na diety radnych. Następnie projekt
uchwały zwiększającej diety radnych przygotował radny Jerzy
Podgórski i podczas sesji 28 marca 2008 r. uchwałę RM przyjęła.
Biorąc pod uwagę, że od 2000 roku, gdy ustalono poprzednie stawki
diet nie uległy one wzrostowi głosowałem za podjęciem tej
uchwały. Na jej podstawie dieta szeregowego radnego to kwota około
1029 zł. Ta kwota nie uległa od tego czasu zmianie ze względu na
oszczędnościową politykę rządu Donalda Tuska, polegającą na
zamrożeniu bazowej kwoty będącej podstawą ustalania wysokości
diet radnych.
Dlaczego „Radny dietetyczny”? Swojego czasu
zarzucano mi, że jestem takim radnym, czyli osobą dla której dieta
radnego to podstawowe źródło dochodów. Obecnie identyczne zarzuty
kierowane są przez niektórych internautów wobec Grzegorza Surdyki
ze Stowarzyszenia Młody Brzeg. Ależ czy nie jest to ich czysta
hipokryzja? Jeśli bowiem radny wydaje te pieniądze na codzienny
chleb to „źle”, a jeśli na przykład na spłatę kredytów lub
wakacje w Egipcie to „dobrze”? Jeśli potrafi utrzymać się przy
tak niskich dochodach, solidaryzując się tym samym z bardzo wieloma
mieszkańcami miasta, żyjącymi dzięki podobnie niskim dochodom to
„źle”? Myślę, że „dobrze”, bo realnie odczuwa ich
potrzeby, o czym zresztą świadczy to, że aktywnie uczestniczy w
pracach Rady Miejskiej i potrafi sprzeciwić się „kosmicznym”
pomysłom naszej umiłowanej władzuchny.
Andrzej Ogonek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz