Powered By Blogger

środa, 26 września 2012

(za)Droga Mleczna Huczyńskiego?


Moim okiem

Minione tygodnie przyniosły alarmujące informacje o bardzo trudnej, a w niektórych wręcz przypadkach niezgodnej z prawem finansów publicznych (ponad 60 % zadłużeniem do dochodów ogółem) kondycji finansowej polskich gmin. Rekordzistą jest Toruń, a jego zadłużenie wynika z budowy nowego mostu nad Wisłą, Trasy Średnicowej Północnej, Szybkiej Kolei Metropolitalnej oraz centrum kulturalno-kongresowego.
Szczyt zadłużenia tego miasta ma przypaść w roku 2014, ale właśnie od tego 2014 roku prawo finansów publicznych zmienia ograniczenia zadłużenia gmin poprzez wprowadzenie wskaźnika liczonego z trzech poprzedzających lat. Zabrania on przekroczenia w uchwalanym budżecie sumy spłat rat kapitałowych i odsetek od kredytów i pożyczek ponad planowane dochody ogółem pomnożone przez wskaźnik: 1/3 x (dochody bieżące – wydatki bieżące + dochody ze sprzedaży majątku) / dochody ogółem z 3 lat poprzednich. Wydawałoby się, że przy tak dużym zadłużeniu tego miasta, problemy Brzegu, w którym aktualny wskaźnik zadłużenia wynosi około 30 % dochodów ogółem na koniec 2011 roku to „mały pikuś”. I być może byłby to „mały pikuś”, gdyby nie fakt, że w latach 2012 – 2013 Brzeg musi spłacać najwyższe sumy odsetek od kredytu na remont stadionu (2.742.550 zł) plus oczywiście raty kapitałowe od tego kredytu (3.317.040 zł) a także wykupić wyemitowane w 2007 roku obligacje (3.000.000 zł) i zapłacić odsetki od nich w kwocie 298.692 zł. Dochodzą do tego oczywiście także spłaty kredytu na rewitalizację (łącznie 648.260 zł), pożyczki na termomodernizację (429.365 zł) i spłata kredytu na sfinansowanie deficytu budżetowego w 2011 roku w kwocie 1.124.301 zł. Toruń ma to szczęście, że miał niegdyś zakonnika Mikołaja Kopernika, który potrafił ruszyć z posad bryłę świata, a obecnie ma innego zakonnika ojca Tadeusza Rydzyka, niebaczącego na piekielne czeluści, z których czerpać będzie tanio ciepło, mogące torunian ogrzać. W Brzegu natomiast szykuje się kolejna wielka inwestycja, czyli budowa dwóch kotłów grzewczych skojarzonych z produkcją prądu, z których jeden, pracujący w sezonie grzewczym ma wykorzystywać zamiast miału węglowego biomasę lub gaz do wytworzenia ciepła. Ponieważ nie ma szans na jej finansowanie z budżetu miasta wybrano formułę koncesji dla inwestora, który na gruncie BPECu wykona te kotły i przez 15 do 30 lat będzie w nich produkował energię cieplną sprzedawaną BPECowi i elektryczną sprzedawaną do Państwowej Sieci Energetycznej. Wartość tej inwestycji szacowana jest na kwotę netto 20 do 35 milionów złotych. I tu widać jak ważąca dla zdolności kredytowej, a tym samym szans na nowe miejskie inwestycje była decyzja o remoncie stadionu. Według moich obliczeń na podstawie wieloletniej prognozy finansowej w roku 2014 budżet miasta będzie mógł zawierać na spłaty kredytów, pożyczek i odsetek od nich kwotę 6.872.556 zł, która nieomal w całości zostanie skonsumowana przez wcześniej zaciągnięte kredyty, pożyczki i obligacje. Gdyby jednak nie trzeba było spłacać w latach 2011 – 2013 odsetek od kredytu na stadion, ta kwota wynosiłaby 8.820.130 zł. Oznacza to, że w latach 2013 – 2014, w których nie ma co liczyć na pieniądze z UE można byłoby zaciągnąć kredyty i pożyczki na finansowanie nowych inwestycji. W obecnym stanie rzeczy jest to po prostu niemożliwe i jedynym źródłem ich finansowania możliwa byłaby znacząca prywatyzacja miejskich spółek i sprzedaż majątku miasta. Stąd też nacisk burmistrza Huczyńskiego na szukanie oszczędności w wydatkach bieżących, ostatnio objawiający się skróceniem do 2,5 godziny pracy Urzędu Stanu Cywilnego, w którym przez cały dzień można rejestrować jedynie nomen omen zgony.
Tydzień temu w sobotę 15 września z pompą i hukiem otwarto przystań na Odrze dla małych i średnich jednostek pływających. Wbrew wielu krytykom tej inwestycji zrealizowanej w ramach programu rewitalizacji ja osobiście ją bronię. Bo słowo „rewitalizacja” oznacza ni mniej ni więcej tylko przywrócenie do życia. Przystań przywróceniu wodniackiego życia na Odrze niewątpliwie służyć będzie. Sam pamiętam czasy, gdy takie za sprawą harcerskiej drużyny wodniackiej, żeglarskiego klubu Fala i wielu entuzjastom mimo bardzo brudnej wówczas wody w rzece istniało. Dla mnie znacznie bardziej wątpliwą „rewitalizacją” jest zabrukowanie ulicy Długiej i okolicznych w takiej jakości, że zapewne bez większych szkód przetrwa przejazd czołgów, a gdyby jeszcze były na gumowych gąsienicach, to żadnych uszkodzeń nawierzchni po tym byśmy nie dostrzegli. Trudno zresztą wyobrazić sobie, że ożywienie na tym obszarze nastąpi wobec postępującej bryndzy małego handlu powodowanej ekspansją wielkopowierzchniowych obiektów handlowych i coraz większej liczby stojących tam pustych lokali na sprzedaż lub wynajem. Wydane na to pieniądze być może starczyłyby na przywrócenie życia amfiteatrowi lub choćby gimnazjum piastowskiemu. Z tym jednak wiąże się zbudowanie strategicznego parkingu na nieruchomości przy Placu Bramy Wrocławskiej, gdzie rodzi się z wielkim bólem galeria handlowa i już chyba nie cztero a trzygwiazdkowy hotel. Według obowiązującego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego powinien tam powstać podziemny parking z ilością miejsc postojowych równych ilości jaką można byłoby uzyskać na tej nieruchomości bez jej zabudowy. Szacując, że wynosi to 3/4 jej powierzchni (1/4 niezbędne ciągi komunikacyjne) i powierzchni 15 metrów kwadratowych na jedno miejsce oznacza to 444 miejsca. Tyle, że EInvestor parkingu nie wybudował, a to z kolei moim zdaniem oznacza, że pozwolenie na tą budowę wydane przez starostwo powinno być cofnięte, a to co tam już zbudowano rozebrane. Miasto jak widać na tym interesie wyszło jak Zabłocki na mydle i stąd być może pominięcie w rewitalizacyjnym brukowaniu ulicy Mlecznej. Brzeski felietonista Leszek Tomczuk zauważył onegdaj, że burmistrz Huczyński tak oderwał się od rzeczywistości, iż umieścił go w kosmosie, ja zaś doprecyzuję, że są to okolice (za)Drogi(ej) Mlecznej.

Andrzej Ogonek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz