Moim okiem
Minione tygodnie przyniosły alarmujące
informacje o bardzo trudnej, a w niektórych wręcz przypadkach
niezgodnej z prawem finansów publicznych (ponad 60 % zadłużeniem
do dochodów ogółem) kondycji finansowej polskich gmin. Rekordzistą
jest Toruń, a jego zadłużenie wynika z budowy nowego mostu nad
Wisłą, Trasy Średnicowej Północnej, Szybkiej Kolei
Metropolitalnej oraz centrum kulturalno-kongresowego.
Szczyt
zadłużenia tego miasta ma przypaść w roku 2014, ale właśnie od
tego 2014 roku prawo finansów publicznych zmienia ograniczenia
zadłużenia gmin poprzez wprowadzenie wskaźnika liczonego z trzech
poprzedzających lat. Zabrania on przekroczenia w uchwalanym budżecie
sumy spłat rat kapitałowych i odsetek od kredytów i pożyczek
ponad planowane dochody ogółem pomnożone przez wskaźnik: 1/3 x
(dochody bieżące – wydatki bieżące + dochody ze sprzedaży
majątku) / dochody ogółem z 3 lat poprzednich. Wydawałoby się,
że przy tak dużym zadłużeniu tego miasta, problemy Brzegu, w
którym aktualny wskaźnik zadłużenia wynosi około 30 % dochodów
ogółem na koniec 2011 roku to „mały pikuś”. I być może
byłby to „mały pikuś”, gdyby nie fakt, że w latach 2012 –
2013 Brzeg musi spłacać najwyższe sumy odsetek od kredytu na
remont stadionu (2.742.550 zł) plus oczywiście raty kapitałowe od
tego kredytu (3.317.040 zł) a także wykupić wyemitowane w 2007
roku obligacje (3.000.000 zł) i zapłacić odsetki od nich w kwocie
298.692 zł. Dochodzą do tego oczywiście także spłaty kredytu na
rewitalizację (łącznie 648.260 zł), pożyczki na
termomodernizację (429.365 zł) i spłata kredytu na sfinansowanie
deficytu budżetowego w 2011 roku w kwocie 1.124.301 zł. Toruń ma
to szczęście, że miał niegdyś zakonnika Mikołaja Kopernika,
który potrafił ruszyć z posad bryłę świata, a obecnie ma innego
zakonnika ojca Tadeusza Rydzyka, niebaczącego na piekielne czeluści,
z których czerpać będzie tanio ciepło, mogące torunian ogrzać.
W Brzegu natomiast szykuje się kolejna wielka inwestycja, czyli
budowa dwóch kotłów grzewczych skojarzonych z produkcją prądu, z
których jeden, pracujący w sezonie grzewczym ma wykorzystywać
zamiast miału węglowego biomasę lub gaz do wytworzenia ciepła.
Ponieważ nie ma szans na jej finansowanie z budżetu miasta wybrano
formułę koncesji dla inwestora, który na gruncie BPECu wykona te
kotły i przez 15 do 30 lat będzie w nich produkował energię
cieplną sprzedawaną BPECowi i elektryczną sprzedawaną do
Państwowej Sieci Energetycznej. Wartość tej inwestycji szacowana
jest na kwotę netto 20 do 35 milionów złotych. I tu widać jak
ważąca dla zdolności kredytowej, a tym samym szans na nowe
miejskie inwestycje była decyzja o remoncie stadionu. Według moich
obliczeń na podstawie wieloletniej prognozy finansowej w roku 2014
budżet miasta będzie mógł zawierać na spłaty kredytów,
pożyczek i odsetek od nich kwotę 6.872.556 zł, która nieomal w
całości zostanie skonsumowana przez wcześniej zaciągnięte
kredyty, pożyczki i obligacje. Gdyby jednak nie trzeba było spłacać
w latach 2011 – 2013 odsetek od kredytu na stadion, ta kwota
wynosiłaby 8.820.130 zł. Oznacza to, że w latach 2013 – 2014, w
których nie ma co liczyć na pieniądze z UE można byłoby
zaciągnąć kredyty i pożyczki na finansowanie nowych inwestycji. W
obecnym stanie rzeczy jest to po prostu niemożliwe i jedynym źródłem
ich finansowania możliwa byłaby znacząca prywatyzacja miejskich
spółek i sprzedaż majątku miasta. Stąd też nacisk burmistrza
Huczyńskiego na szukanie oszczędności w wydatkach bieżących,
ostatnio objawiający się skróceniem do 2,5 godziny pracy Urzędu
Stanu Cywilnego, w którym przez cały dzień można rejestrować
jedynie nomen omen zgony.
Tydzień temu w sobotę 15 września z pompą i
hukiem otwarto przystań na Odrze dla małych i średnich jednostek
pływających. Wbrew wielu krytykom tej inwestycji zrealizowanej w
ramach programu rewitalizacji ja osobiście ją bronię. Bo słowo
„rewitalizacja” oznacza ni mniej ni więcej tylko przywrócenie
do życia. Przystań przywróceniu wodniackiego życia na Odrze
niewątpliwie służyć będzie. Sam pamiętam czasy, gdy takie za
sprawą harcerskiej drużyny wodniackiej, żeglarskiego klubu Fala i
wielu entuzjastom mimo bardzo brudnej wówczas wody w rzece istniało.
Dla mnie znacznie bardziej wątpliwą „rewitalizacją” jest
zabrukowanie ulicy Długiej i okolicznych w takiej jakości, że
zapewne bez większych szkód przetrwa przejazd czołgów, a gdyby
jeszcze były na gumowych gąsienicach, to żadnych uszkodzeń
nawierzchni po tym byśmy nie dostrzegli. Trudno zresztą wyobrazić
sobie, że ożywienie na tym obszarze nastąpi wobec postępującej
bryndzy małego handlu powodowanej ekspansją wielkopowierzchniowych
obiektów handlowych i coraz większej liczby stojących tam pustych
lokali na sprzedaż lub wynajem. Wydane na to pieniądze być może
starczyłyby na przywrócenie życia amfiteatrowi lub choćby
gimnazjum piastowskiemu. Z tym jednak wiąże się zbudowanie
strategicznego parkingu na nieruchomości przy Placu Bramy
Wrocławskiej, gdzie rodzi się z wielkim bólem galeria handlowa i
już chyba nie cztero a trzygwiazdkowy hotel. Według obowiązującego
miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego powinien tam
powstać podziemny parking z ilością miejsc postojowych równych
ilości jaką można byłoby uzyskać na tej nieruchomości bez jej
zabudowy. Szacując, że wynosi to 3/4 jej powierzchni (1/4 niezbędne
ciągi komunikacyjne) i powierzchni 15 metrów kwadratowych na jedno
miejsce oznacza to 444 miejsca. Tyle, że EInvestor parkingu nie
wybudował, a to z kolei moim zdaniem oznacza, że pozwolenie na tą
budowę wydane przez starostwo powinno być cofnięte, a to co tam
już zbudowano rozebrane. Miasto jak widać na tym interesie wyszło
jak Zabłocki na mydle i stąd być może pominięcie w
rewitalizacyjnym brukowaniu ulicy Mlecznej. Brzeski felietonista
Leszek Tomczuk zauważył onegdaj, że burmistrz Huczyński tak
oderwał się od rzeczywistości, iż umieścił go w kosmosie, ja
zaś doprecyzuję, że są to okolice (za)Drogi(ej) Mlecznej.
Andrzej Ogonek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz