Moim
okiem
Gdy
po raz pierwszy ujrzałem uderzającą wielkością przestrzeń nad
salami a pod dachami brzeskiego ratusza do moich nozdrzy dotarł
zapach drewna. Bo nawet po wielokrotnych zabiegach zabezpieczania
drewna przed szkodnikami, ten zapach był obecny.
Oczy natomiast
syciły się obrazem belek, krokwi, łat i innych drewnianych
elementów konstrukcji, na której zawieszono tysiące czerwonych
dachówek. Obecnie przed oczami rozciąga się widok części dachu
przykrytej folią chroniącą wnętrze przed opadami i ratuszowej
wieży, którą też folią zabezpieczono - widok wywołujący
niepokój. Spróbowałem dojść do tego, co spowodowało ten stan
rzeczy.
Zaczęło
się to jeszcze za rządów poprzedniego burmistrza. W roku 2011
zlecono wykonanie ekspertyzy stanu technicznego dachów i hełmów
budynku i wieży ratusza. W ekspertyzie tej w dwóch miejscach
określono, że elementy drewniane więźby dachowej wykonane są z
drewna modrzewiowego, a ich wilgotność wynosi od 15,3 % do 23,4 %.
Jeszcze tego samego roku wykonany został projekt budowlany remontu
dachów ratusza, w którym po pierwsze określono, że elementy
drewniane wykonano z drewna modrzewiowego, a wilgotność
zastosowanego w naprawie nowego drewna nie może przekraczać 12 %. I
takie też wymogi zostały umieszczone w dokumentach przetargowych
(projekcie budowlanym) w marcu 2016 roku: „7. Zalecenia ogólne
7.1. Użyte do remontu drewno musi być całkowicie suche,
sezonowane, (o wilgotności nie przekraczającej 12%).” I tego
zapisu dotyczyła jedyna merytoryczna uwaga przyszłego wykonawcy,
który pytał: „W załączniku STWiOR- roboty ciesielskie punkt
2.1. Drewno do konstrukcji drewnianej stosuje się drewno modrzewiowe
klasy C30 o wilgotności do 12%. Czy Zamawiający, stawiając taki
wymóg wziął pod uwagę, iż sezonowanie drewna o wilgotności <
12% trwa od 1 roku do 1,5 roku, a termin wykonania 1 etapu to
15.10.2016r. Proszę o ustosunkowanie się do powyższego zapisu lub
o zmianę wymagań dotyczących drewna.” Odpowiedź miasta
brzmiała „Zamawiający dopuszcza zastosowanie drewna
konstrukcyjnego C30 o wilgotności nie większej niż 15%.” I
od tego zaczął się problem. Wykonawca przed przetargiem, jak
twierdzi, miał zapewnienie od jakiegoś dostawcy, że takie drewno
posiada. Po rozstrzygnięciu przetargu i przystąpieniu do robót,
jak twierdzi wykonawca, okazało się, że jest to drewno rozbiórkowe
w dodatku częściowo zniszczone przez pasożyty. Inni natomiast
potencjalni dostawcy twierdzili, że drewna o takiej wilgotności nie
posiadają, mogą ewentualnie je sztucznie dosuszyć, nie gwarantując
jednak, że po tej operacji zachowane zostaną właściwe parametry
wytrzymałościowe i geometryczne, czyli operacja ta musiałaby
odbywać się na ryzyko wykonawcy. W związku z tym wykonawca
zaproponował zmianę harmonogramu wykonania prac, tak by uzyskać
czas niezbędny do pozyskania drewna. Miasto natomiast w związku z
grożącą w przypadku niedotrzymania terminów robót utratą
200.000 zł dofinansowania remontu z budżetu Ministerstwa Kultury i
Dziedzictwa Narodowego zrezygnowało z tych pieniędzy, by nie
zablokować sobie takiej możliwości na trzy kolejne lata. Przez
kilka miesięcy trwała wymiana korespondencji pomiędzy stronami
umowy. Wykonawca proponował kolejne zmiany dotyczące wilgotności
drewna, miasto trwało przy swoich wymogach. Aż nadeszła jesień i
odkryte dach i wieża ratusza zostały zabezpieczone folią. Można
byłoby się spodziewać, że nadchodzące miesiące zimowe spowodują
dogadanie się stron. Stało się jednak inaczej.
W
drugiej połowie listopada miasto wezwało wykonawcę, by potwierdził
wykonanie w terminie do 15 października 2017 roku robót z użyciem
drewna modrzewiowego o wymaganych przez miasto parametrach, dodatkowo
żądając przedstawienia dowodu potwierdzającego zakup tegoż
drewna. Tu jednak okazało się, iż trafiła kosa na kamień. Otóż
jeszcze w lipcu ubiegłego roku Wojewódzki Konserwator Zabytków
zlecił dendrochronologowi (specjalizacja polegająca na określeniu
dat ścięcia drzew) wykonanie ekspertyzy pozwalającej określić w
jakich latach nastąpiło wykonanie istniejącej więźby dachowej
oraz drewnianych konstrukcji wieży ratusza. Ekspertyza została
wykonana w październiku. Jej wynik to datowanie konstrukcji więźby
dachowej na lata 1569 – 1571, a konstrukcji wieży na lata 1575 –
1576. Ciekawsze jeszcze jednak jest to, że pobrane przez
dendrochronologa próbki więźby dachowej to drewno sosnowe,
natomiast w konstrukcji wieży obecne są sosna, świerk i dąb.
Zdaniem wykonawcy, który ma za sobą 40 lat doświadczeń w
remontach obiektów zabytkowych – w tym zamek Lubomirskich i
Potockich w Łańcucie, pałac króla Jana III Sobieskiego w
Wilanowie i zamek Książ – zastosowanie innego gatunku drewna do
zastąpienia bądź naprawy istniejącej konstrukcji nie jest
praktykowane, a priorytetem jest zachowanie możliwie jak najwięcej
oryginalnych elementów istniejącej konstrukcji. Wobec takiego zatem
dictum miasta zdecydował się na odstąpienie od umowy. Miasto nie
uznało tegoż odstąpienia i stwierdziło, że to ono odstępuje od
umowy z winy wykonawcy, żądając od niego zapłaty kary umownej w
wysokości 10 % kwoty umowy brutto. Odpowiedzią wykonawcy było
podtrzymanie swojej wcześniejszej decyzji i żądanie kary umownej w
tej samej wysokości. Co więcej wykonawca zdecydował się
powiadomić Generalnego Konserwatora Zabytków i Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków, że podtrzymywanie przez miasto wymogu
zastosowania drewna modrzewiowego jest de facto niszczeniem zabytku.
Patrząc
moim okiem mamy tutaj sytuację kuriozalną. Wykonawca przez
niewykonanie określonych w przetargu prac spowodował zachowanie
zabytku w dotychczasowym stanie. Miasto z tegoż powodu miast go za
to nagrodzić chce wykonawcę ukarać. Rodzi się następne pytanie:
czy ogłaszając kolejny przetarg miasto nadal będzie żądać
zastosowania drewna modrzewiowego o wilgotności 12 a może 15
procent, co jest praktycznie nieosiągalne w krótkim czasie pomiędzy
wytypowaniem elementu do wymiany a terminem jego wymiany i czy
projekt budowlany z takim zapisem uzyska akceptację Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków? Bo przecież istota tego wymogu to nie tylko
procent wilgotności ale też gatunek drzewa, z którego drewno
konstrukcyjne ma pochodzić. A może projektant i rzeczoznawcy
wykonujący ekspertyzę z roku 2011 potrafią dowieść, że omylił
się autor ekspertyzy dendrochronologicznej z 2016 roku? Ważne jest
także następne pytanie: czy praktycznie raczej nieunikniony spór
sądowy miasta z wykonawcą nie doprowadzi do sytuacji znanej nam z
ulicy Reja, gdy aresztowana jako dowód rzeczowy ulica chyba z sześć
lat stała nieużytkowana. Można się spodziewać, że w tym
przypadku może być podobnie. Tylko czy dach i wieża ratusza bez
dalszego uszczerbku to zniosą? Sądzę, iż wątpię. Zwłaszcza,
gdy spojrzę na wieżę ratusza od strony ulicy Reja, gdzie wielka
plama wilgotnego tynku wisi jak miecz Damoklesa nad zegarową tarczą.
I jako moją uwagę do burmistrza napiszę tylko, że chyba lepiej
jednak być odważnym i załatwić spór polubownie. A do twórców
prawa samorządowego apel, by w swoich ostrych wymaganiach
dotyczących samorządowych pieniędzy i przetargów umieścili
„czytelną” furtkę by można było wyjść z takiej sytuacji
patowej z korzyścią dla zabytku a nie wąsko pojmowanego interesu
finansowego miasta.
A
jaki związek ma mieć modrzew z ulicą Mikołaja Reja? Otóż
datowanie przez dendrochronologa pierwszej możliwej ścinki drewna
na więźbę dachową to lata 1568/1569, a 1569 to rok śmierci ojca
polskiej literatury Mikołaja Reja. I oby tylko taki, a nie inny
związek jak wspomniany wyżej areszt ulicy Reja między modrzewiem a
Rejem pozostał. Bo to właśnie Mikołaj Rej zauważył, że własny
język mamy i w nim porozumiewać się winniśmy.
Andrzej
Ogonek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz